Granice zrozumienia. Co robić, gdy biją w naszej sprawie?

Nie będę popisywała się umiejętnością wywijania słowami, komentując słowa pani Mazurek, która wyraziła „zrozumienie” dla osób, które pobiły członka KOD-u, biorącego udział w manifestacji.

To po prostu draństwo, wykwit podłości.

W państwie prawa ( a Polska według Konstytucji takim właśnie jest) nie może być mowy o jakiejkolwiek solidarności z bandytyzmem. Przemoc należy potępiać, a jej sprawców stawiać przed sądem. Nie sądzę, aby konieczne było przekonywanie do tej tezy kogokolwiek, kto czyta tego bloga.

Wypowiedź rzeczniczki PiS dała mi jednak do myślenia i… sprawiła, że sama uderzyłam się w pierś. Nie, nie dlatego, że po cichu popieram skopanie kogoś na ulicy, ani że brałam w swoim życiu udział w podobnym ataku. Od paru godzin jak bumerang powraca jednak do mnie myśl, na ile potrafię bronić się przed zaślepieniem, gdy dążę do swojego celu bądź przekonania kogoś do mojej najmojszej racji.

Większość z nas angażuje sie w życie społeczne. Ułatwia to chociażby powszechny dostęp do internetu – dziś nie trzeba być posłem, by nasz głos wybrzmiał przed setkami ludzi. Wystarczy aktywnosć na poczytnych forach internetowych. Mamy jakieś swoje przekonania, przemyślenia, politycznych idoli i antyidoli. I tutaj rodzi się pytanie: czy moje poglady, moje polityczne i społeczne sympatie, zajmują w moim życiu właściwe miejsce? Czy potrafię być krytyczny także wobec „swojaków”, czy raczej usprawiedliwiam ich niecne postępki, a zaciekle niczym bullterrier atakuję moich przeciwników?

Jezus doskonale wie, że ideologia potrafi nas zaślepić. Słowa o źdźble w oku bliźniego i belce we własnym narządzie wzroku odnoszą sie przecież również do światopoglądowych obozowisk, w jakich żyjemy. Ewangelia mówi jednak jasno: taka postawa jest nie do przyjęcia. Musimy być krytyczni także (a być może przede wszystkim) wobec siebie i tych, z którymi tworzymy jeden szereg. Jesteś katolikiem? Nie broń za wszelką cenę biskupa, gdy wygaduje głupoty. Po drodze Ci z ruchem narodowym? Nie usprawiedliwiaj podpaleń i wyzwisk pod adresem „lewaków”. Sympatyzujesz z feminizmem? Krytykuj słowa tych, którzy ubliżają kobietom, które nie chcą pracować zawodowo. Miejmy także na uwadze, że nie każdy, kto odnosi się negatywnie do naszego mentlnego współplemieńca lub krytykuje jakieś nasze dzialanie, jest naszym wrogiem. Pewnie, nie każda krytyka jest życzliwa i uzasadniona. Jeśli jednak (mówię także o sobie) opanujemy trudną sztukę nienadymania się, a przyjmowania gorzkich słow pod adresem naszej zajawki, być może przestaniemy dzięcięco idealizować nasze środowisko, poglądy czy autorytety.

I wszystko wróci wtedy na właściwe miejsce.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *