Święta, Święta i… Oktawa!
Tak, jeszcze przez kilka dni pozostaniemy w radosnym i podniosłym klimacie Wielkanocy. Pierwsze słowa tej notki będą zaś stanowiły swoiste „Hello, world!” na moim blogu. Bo czy może być lepsza pora na zainaugorowanie działalności własnego bloga, którego treść będzie związana z wiarą katolicką, niż właśnie te najważniejsze w roku Święta?
Jako że wciąż pozostajemy w tym klimacie, chciałabym podzielić się pewną refleksją, związaną z pierwszym małżeńskim koszyczkiem wielkanocnym, który wykonałam wraz z Lubym.
Jajka zostały przyozdobione, żonkile przytwierdzone do wiklinowych gałązek koszyczka. Nic, tylko zbierać słowa uznania za piękny, ekologiczny (w końcu zdaniem wielu jesteśmy lewakami), tradycyjny koszyczek… No, prawie tradycyjny. Zdecydowaliśmy się pójść na całość i udekorować uchwyt wiklinowego cuda ziołem.
Skąd taka decyzja? Wszystko zaczęło się parę miesięcy temu, kiedy wraz z Małżonkiem robiliśmy zakupy w wielkopowierzchniowym sklepie. Wybitną kucharką nie jestem, ale posiadam pewien sprawdzony przepis na lemoniadę – jest to lemoniada z tymianku (przygotować ją to nie lada wyzwanie – poza dodaniem do zimnej wody opłukanych gałązek ziół, należy umieścić tam również plastry cytryny!). Kupiwszy świeży tymianek, pozwoliłam działać swemu instynktowi polonisty – przeczytałam to, co jest napisane na jego opakowaniu…
Po tej dramatycznej pauzie przenieśmy się do dnia Wielkiej Soboty. Rozpaczliwie poszukując czegoś, czym można by było udekorować koszyk (bukszpanu, niestety, w kwiaciarni zabrakło), moje oczy napotkały właśnie na ów tymianek. Przypadek? Nie sądzę! Mam do tego solidne podstawy – ostatnio niemało czasu poświęciliśmy na rozważanie losów Poncjusza Piłata. Tony Blair powiedział kiedyś, że Piłat jest „archetypem polityka, który stanął w obliczu wyjątkowo trudnego dylematu”. Niestety, w obliczu tegoż dylematu zabrakło mu odwagi, by postąpić tak, jak powinien – uwolnić Najniewinniejszego. Tłum również nie wykazał się męstwem, pozwalając sie podburzyć przeciwko Jezusowi. Konsekwencją braku odwagi była zaś śmierć Chrystusa, Słowa Wcielonego, Alfy i Omegi. Oczywiście, była ona przewidziana przez proroków. Miała zbawczą moc. Chodzi jednak o to, że czasami brak odwagi może posiągnąć za sobą bezmiar cierpienia i śmierć – podobnie jak podążanie za głosem „podburzaczy”, wściekłych hejterów (co zresztą również jest związane z brakiem odwagi).
Teraz wróćmy do tyminku. W języku greckim „thymon” oznacza tyle, co „odwaga”. Stąd też tymianek jest symbolem dzielności i męstwa – jego wywar miał zaś odędzać koszmary i dodawać odwagi. Zieleniąc się na uchwycie koszyczka, stanowił (i stanowi nadal!) dla mnie i Lubego pachnący imperatyw moralny – „nie tchórzcie!”
Z okazji trwających jeszcze Świąt Wielkiej Nocy życzymy więc wszystkim (sobie samym również), by nigdy nie zabrakło Wam odwagi do postąpienia tak, jak należy.
PS. A na koszyczku tymianek prezentował się obłędnie!
kz
Super tekst 🙂