Uwielbiany przeze mnie i Męża twórca literatury fantasy napisał onegdaj, że wszelkie zło świata bierze się z myślenia – zwłaszcza w wykonaniu ludzi, którzy nie mają do tego predyspozycji. Ja myślę (to chyba już brzmi groźnie…), że zło często bierze także swój początek w braku wiedzy.
Media prawicowe, lewicowe, środkowe i brukowe napisały już, co miały napisać o wypowiedzi Episkopatu, w której biskupui zwracali uwagę na to, że nie wolno jest używać krzyża do walki i siania nienawiści. Kawałek „I need a hero”, którego słuchałam w samochodzie, wracając z pracy, zmotywował mnie do tego, by również odnieść się do tematu. I napisać co nieco o bohaterstwie.
Jest to przerażająco smutne, ale wielu chrześcijan nie wie, co właściwie symbolizuje krzyż. Zdarza się, że ludzie nieprzychylni chrześcijańskim Kościołom twierdzą, że czcimy znak śmierci, praktykujemy chorą fascynację cierpieniem (no i oczywiście przez to mężowie bijo żony, a ludziom generalnie jest jakoś nie najlepiej). I nie każdy chrześijanin wie, że osoba, która tak twierdzi, popełnia poważny błąd, świadczący o nieznajomości semiotyki. Czas więc wykazać się megalomanią i uznać, że jak wyjaśnię istotę rzeczy na swoim katolwicowym blogu, to może ktoś się opamięta. Zaczynamy.
W starożytności krzyż symbolizował śmierć, cierpienie i upokorzenie – na ukrzyżowanie skazywano przecież największych złoczyńców. Jezus jednak, który mimo Swojej absolutnej niewinności, został skazany na śmierć krzyżową, wziął na siebie całe zło tego świata. Poniósł śmierć za zgładzenie każdego grzechu, popełnionego przez ludzi we wszelkich czasach – umarł za to, żeby młoda Rosjanka, która dokonała aborcji w szóstym miesiącu ciąży, mogła dostąpić zbawienia, razem ze starszym mężcyzną, który od dwudziestu lat ćpa i zdradza swoją żonę. Niewinny poniósł śmierć za nas, winnych niekiedy okrutnych zbrodni. Ostatnią, przedśmiertną modlitwą samego Boga było proszenie Ojca, by wybaczył grzech jego oprawcom. Czy ktokolwiek z Was jest w stanie wyobrazić sobie tak wielką, niesamowitą miłość? Ja, kiedy próbuję to robić, czuję się, jak ameba, której ktoś próbuje wytłumaczyć zasady działania smartfona.
Jezus zmienił symbolikę krzyża. Nie jest on już tylko symbolem cierpienia i śmieci, ale największej miłości, jaką można kogoś obdarować. Mamy do czynienia ze swoistym przewartościowaniem – to, co uważano za złe i obrzydliwe, może stać się znakiem największego cudu – coś jak najsłynniejszy kamień świata, czyli ten, który został odrzucony przez budowniczych i zrobił karierę jako węgielny. Rozumiesz to? Bo ja nie. A próbuję od dawna. Ale szanuję ideę rzeczy.
Znakiem chrześcijan jest więc znak miłości absolutnej. Ostro. A tak potężnego znaku NIE MAMY PRAWA używać do okładania nim kogokolwiek. Jeśli z krzyżem w dłoni nazywasz kogoś „arabskim ścierwem”, „obleśnym pedałem”, „prawicowym oszołomem”, to ów krzyż – i samo cierpienie Jezusa – profanujesz. Jeśli masz pomysł, aby używać krzyża do walki z redakcją gazety, której nie lubisz – to go profanujesz. Jeśli „w imię Boga” demolujesz miasto, życzysz komuś jak najgorzej albo go oczerniasz – czynisz zło. Jeśli symbolu miłości używasz do pielęgnowania nienawiści – ogarnij się.
Zanim ktoś napisze mi, że „Boga w sercu nie mam” i „lewactwo zryło mi banię”, chciałabym zwrócić uwagę na drugą stronę medalu. Święty Paweł pisał, że mamy się nawzajem upominać – no więc mamy prawo to robić. Możemy – a nawet musimy – nazywać zło złem. Mozemy powiedzieć człowiekowi, który pędzi w przepaść, że mamy dla niego lepszą drogę. Mamy jednak krytykować konkretne uczynki (przy zachowaniu delikatności), a NIGDY nie odżegnywać od czci i wiary jakiegoś człowieka. Przypomnijmy: Jezus umarł za każdego. Także za kolesia, z którym nieustannie masz spiny i który – Twoim zdaniem – ma idiotyczne poglądy polityczne czy społeczne.
PS Kiedy psycholodzy – w tym ja – uczą innych, jak można krytykować i wyrażać swoje zdanie, zachęcamy do używania komunikatu „ja”: mówienia, co widzę, co w związku z tym czuję i czego oczekuję. W praktyce, zamist mówić „jestem kompletnym debilem, że popierasz karę śmierci”, ćwiczymy mówienie „Popierasz karę śmieci, a ja jestem jej zagorzałym przeciwnikiem. Może zapoznasz się z nauczaniem Kościoła na jej temat?”. Może narzędzie psychologiczne jest w stanie przybliżyć nas do życia po Bożemu? Kto wie. On naprawdę lubi zaskakiwać.
7luty
Miałbym jedynie wątpliwość, czy możemy mówić o transgresji semantycznej w tym wypadku. Na gruncie fenomenologicznego nadawania sensu stałej atrybucji, którą jest dezintegracja materii można mówić takich zmianach. Jednak przykładają miarę ontologiczną( w tym ontologię heideggerowską), śmierć zmieniła absolutnie swój zasadniczy rys, doszło do transgresji w samym jądrze istotowości. Straciła swoje mistyczne szatki, o których spekulował rubasznie Sokrates przy kieliszku cykuty.
Fajny blog, będę zagłądał w te lewackie internety 😉