Jak kanistry jaramy się świętami nietypowymi. Dziś na przykład wypada Dzień Wzajemnej Adoracji! Cieszycie się? Bo my bardzo! Oczywiście oznacza to, że jako mąż będę musiał swojej kochanej Katolwicy wyrazić uczucia w nieszablonowy sposób – może to jest właśnie najlepszy sposób na celebrowanie tego dnia…?
Intrygująca jest historia powstania tego święta: otóż dzień ten został „powołany”podczas pierwszej wojny światowej, aby odwrócić uwagę wszystkich od sytuacji na froncie i umożliwić im skupienie się na osobach, na których im zależało. Jest w tym coś głęboko poruszającego – uwidacznia się tu ludzkie pragnienie relacji i ciepła, nawet wtedy, kiedy wokół dzieją się straszne rzeczy. Ludzie, którzy byli świadkami śmierci kolegów i miesiącami (a niekiedy latami) nie widzieli swoich bliskich, mieli tego jednego dnia przywołać ich obrazy i dobre wspomnienia. Sądzę, że to dobra okazja, by dziś zastanowić się, jak wiele dobra dostaliśmy od innych osób. Nie czekajmy na wojnę, rozłąkę lub cokolwiek innego, by docenić naszych bliskich. Myślmy o nich ciepło już dzisiaj – i oczywiście dajmy coś od siebie. Spieszmy się adorować!
No dobra, ale przecież „adoracja” brzmi romantycznie (bo „adorator”) albo kościelnie (bo adorujemy także Najświętszy Sakrament). Ale przecież adoracją może być także telefon do przyjaciela, z którym jakoś ostatnio nie mieliśmy czasu pogadać. Może to być obdarowanie uśmiechem drugiej osoby. Mały gest może poprawić nastrój osobie, którą spotykasz. Warto też tego dnia zastanowić się, co przeważnie przekazuję innym od strony emocjonalnej: czy jest to radość i serdeczność, czy może ludzie mają powody do tego, by postrzegać mnie jako chmurę burzową?
Wspaniałego Dnia Wzajemnej Adoracji!