Ostatnio zobaczyliśmy reklamę kredytu w banku Millenium, gdzie dziecko – noworodek – zostało użyte do promocji kredytu gotówkowego. Wydźwięk reklamy był taki, że aby zapewnić dziecku godną przyszłość i szczęście (które w tej reklamie symbolizuje własny pokój), musisz wziąć kredyt. Z własnego doświadczenia wiemy, że oddzielny pokój dla takiego malucha jest tylko katalizatorem płaczu, a dla mamy spanie niemowlęcia w osobnej komnacie oznacza nocne wędrówki do nakarmienia dziecka (przepraszamy za wstawki parentingowe, ale tego rodzaju tematy są nam teraz mega bliskie). Nie podoba nam się jednak to, że bank jako gadżet reklamowy wykorzystał małe dziecko. Nie jest to, oczywiście, jedyne zastosowanie dziecka we współczesnym świecie – dlatego też, na podstawie obserwacji własnych, stworzyliśmy listę zastosowań bobasa z przymrożeniem oka. Enjoy!
1. Bobas jako reklama – wiadomo, że dzieci wyzwalają w nas ciepłe uczucia. Któż się nie wzruszy widząc malutkie bezbronne dziecko, o które trzeba zadbać, które ma taaaaakie słodkie oczy i piękny uśmiech. Jego urocza twarz wzbogaci treść wszelakich reklam: od warzyw (bo możesz podać dziecku pyszne, kolorowe mrożonki, aby zdrowo rosło), przez usługi bankowe (bo trzeba wziąć kredyt dla „dobra” dziecka i jego przyszłości) na prezerwatywach kończąc (słynna akcja marki Durex Protect yourself). Niczego nieświadome dziecko, ale jakże słodkie dziecko staje się elementem generatora potrzeb.
2. Bobas jako klej dla rozpadającego się związku – czy wyobrażasz sobie, że na dźwięk słów „jestem w ciąży” Twój ukochany zapała do Ciebie wielkim uczuciem i spojrzy na Ciebie tak jak kiedyś? Jeżeli jednak tak się nie stanie i Wasz związek zacznie się rozpadać, zawsze można użyć argumentu: „przecież jest dziecko, nie zostawisz mnie”. Oczywiście jest to argument patologiczny, ponieważ dziecko powinno być owocem miłości, a nie stanowić próbę jej wymuszenia.
3. Bobas jako pretekst do argumentum ad dziaciam – zastanawiałeś się kiedyś jak zbić czyjś argument? A pomyślałeś o posłużeniu się dzieckiem? Perłą w koronie głupiej argumentacji są słowa „będziesz miał swoje dzieci to zrozumiesz” i „nie masz dzieci to się nie wypowiadaj”. Zgodnie z tym tokiem rozumowania, ja i Żona od prawie dwóch miesięcy jesteśmy kompetentni do wypowiadania się na każdy temat 😉
4. Bobas jako istota, która spełni nasze niezrealizowane ambicje – dziecko może także posłużyć toksycznym rodzicom jako narzędzie do spełnienia swoich marzeń z młodości. Bywa tak, że rodzic czuje się niedowartościowany i pragnie aby dziecko ziściło to, czego jemu się nie udało. Kiedy prowadziliśmy drużynę harcerską i gromadę zuchową, spotykaliśmy dzieci, które zbiórki i biwaki musiały dosłownie „wciskać w swój grafik”. I jakoś trudno nam uwierzyć, że same z siebie fascynują się zarówno baletem, jak i językiem hiszpańskim, programowaniem, jazdą konną i grą na skrzypcach. I że nikt ich nie popycha do tego, by w każdej z tych dziedzin były najlepsze.
5. Bobas jako ocieplacz wizerunku na portalach społecznościowych – jesteś mało popularny wśród znajomych? Wrzuć zdjęcie z dzieckiem, aby skutecznie to zmienić! Dużo osób, które chcą ocieplić swój wizerunek w mediach społecznościowych, wykonuje sobie selfie z dzieckiem na rękach – i są to nie tylko osoby aspirujące do bycia gwiazdami Instagrama, ale też znane postaci z życia publicznego. Oczywiście, fota (koniecznie z nałożonym ciepłym filtrem) osoby która czule trzyma na rękach dziecko wywołuje wzruszenie i posypanie się lajków. Ostatnio – między innymi na Insta – spotkaliśmy się z trendem, który nazywa się brelfie. Są to zdjęcia wykonywane podczas karmienia piersią. Idea (skądinąd słuszna) jest taka, by popularyzować ten sposób żywienia niemowląt. Szkoda tylko, że dziecka nikt o zdanie nie pyta – a przecież to, co trafia do Internetu raz, zostaje tam na zawsze. Za piętnaście lat pociecha może mieć do nas uzasadnione pretensje o to, że obecnie wszyscy w jego szkole wiedzą, w jakiej pozycji ssało pierś jako noworodek. To, że mama miała super hipsterską poduchę do karmienia, niewiele mu pomoże.
6. Bobas jako usprawiedliwienie braku osobistych osiągnięć – nikt nie lubi przyznawać się do porażek. Kiedy pojawia się dziecko, można się w końcu usprawiedliwić słowami typu: „bo ja dla Ciebie wszystko poświęciłam/łem”. My żyjemy w cudownym kokonie zaprzeczenia własnym słabościom lub wyparciu błędnych decyzji, a dziecko dorasta z poczuciem winy. Oczywiście, opieka nad dzieckiem (zwłaszcza tym malutkim) potrafi nieźle zweryfikować nasze plany i wymusić przerwę w rozwoju zawodowym. Sami tego doświadczyliśmy – z uwagi na ciążę musieliśmy odwołać zaplanowaną podróż do Tajlandii i Malezji, ale wierzymy, że za rok, może dwa się uda. Dojrzały rodzic bierze tego rodzaju sprawy na klatę i nie obarcza swoją frustracją dziecka.
A jakie dodatkowe zastosowania bobasa Wy moglibyście dopisać do naszej listy?
Razem możemy stworzyć kompendium rodzicielskiej i marketingowej anty-wiedzy! 😉