To się w końcu musiało stać – musieliśmy napisać post o feminizmie, o tym, dlaczego jako katolicy, utożsamiamy się z ruchem feministycznym. A chyba nie ma ku temu lepszej okazji, niż Dzień Kobiet, w którym to pamiętamy nie tylko o damach swych serc, ale także o 126 strajkujących przeciwko uciskowi w firmie kobietach, które zginęły w pożarze w jednej z fabryk w Nowym Jorku w 1909 roku. I – choć feministkami niektórzy katoliccy dziennikarze (np. z „Gościa Niedzielnego” lub „Frondy”) straszą swoje dzieci (zwłaszcza synów), to warto tego dnia pamiętać również o zasługach kobiet walczących o równość płci. Czemu jesteśmy wdzięczni prekursorkom i kontynuatorkom idei feminizmu i blisko nam do ich poglądów?
- Bo w feminizmie nie chodzi o domaganie się aborcji na życzenie w 9 miesiącu ciąży czy o to, by chłopcy obowiązkowo nosili sukienki. Chodzi o równość. O możliwość wyboru. O to, by dziewczyna mogła realizować swoje pasje – nawet jeśli są one związane na przykład z mechaniką samochodową, lotnictwem, sztukami walki. U nas w stadle podział ról i talentów jest dość stereotypowy – Angelika to humanistka z nieco artystyczną duszą, a Kacper – typowy ścisłowiec programista. Ale nigdy nie wiemy, czy przypadkiem nasza córa nie postanowi iść w ślady ojca. I bardzo byśmy nie chcieli, gdyby ktoś powiedział jej wtedy, że ma odłożyć sklejanie modeli na rzecz projektowania sukienek, bo „tak trzeba”.
- Bo feminizm jest ruchem niezwykle zróżnicowanym. Można by tutaj pisać tutaj o jego pierwszej i drugiej fali, o dążeniach sufrażystek w poszczególnych krajach, ale nie to jest (dzisiaj!) naszym celem. Rzecz w tym, że feminizm (tak jak lewicowość) ma wiele twarzy (może nawet 50? Pozdro dla kumatych xD). Istnieje feminizm radykalny, z którym się nie utożsamiamy (bo nie popieramy jego sprzecznych z naszą wiarą założeń), ale jest także feminizm czarny (skupiający się na walce z dyskryminacją czarnoskórych kobiet), feminizm kulturowy (postulujący promocję dóbr kultury tworzonej przez kobiety i dążący do ułatwieniu kobietom i dziewczętom dostępu do sztuki) czy feminizm duchowy (mówiący między innymi o roli kobiet w grupach wyznaniowych). W końcu, istnieje także feminizm katolicki, którego propagatorem był nie kto inny, lecz sam Jan Paweł II, który doceniał nie tylko codzienny trud żon i matek, ale też dowartościowywał rolę „kobiet pracujących” w społeczeństwie.
- Bo ruch feministyczny uwalnia mężczyzn. Rola macho i samca alfa bywa nie tylko nobilitująca, ale i męcząca. Wymagania dotyczące męskości („nie płacz”, „nie okazuj uczuć”, „bądź cholernie ambitny”) doprowadzają do tego, że panowie często nie znają własnych dzieci, nie umieją budować relacji i – nierzadko – gdy coś idzie nie tak, czują się przegrani… i sięgają po sznur, bo przecież samobójstwo jest bardziej męskie, niż odpuszczenie lub udanie się do psychologa. Feminizm pokazuje, że żadna z płci nie ma monopolu na słabość, niemoc i wewnętrzny krzyk – tak samo jak na siłę, wściekłość czy potrzebę samorealizacji.
- Ponieważ Jezus był feministą Swoich czasów. Nie tylko rozmawiał z kobietami i nauczał je, ale także stanął w obronie jawnogrzesznicy, co było przecież nie tylko gestem miłosierdzia, ale i podważeniem ówczesnego seksistowskiego porządku, w którym to kobieta była obarczana winą za grzechy seksualne i uważana za przyczynę „upadku” mężczyzny (klientów tej kobiety nikt kamienować nie chciał…). Opresyjne postawy wobec kobiet i dziewcząt nie wynikają z Boskiej Ewangelii, lecz z ludzkiej pychy.
Paniom i Panom, którzy twierdzą, że feminizm jest dziś niepotrzebny (lub że „jest głupi”, jak mówią bohaterki poniższego filmiku), radzimy trochę poczytać na temat tego ruchu, a także na temat aktualnej sytuacji kobiet i mężczyzn na rynku pracy, w zakresie ochrony zdrowia, dostępu do edukacji.
Bo niestety, w kwestii równości wciąż bardzo wiele jest do zrobienia.
Jestem kobietą, #NieJestemFeministką!
Manifest kobiet! #NieJestemFeministką! cz. 1 Witajcie! Stwierdziłyśmy, że jako kobiety chcemy zabrać głos i powiedzieć, że nie interesuje nas świat zaprojektowany przez feministki. Mamy w nosie genderyzm, teorie queer, ekologizm i inne ich lewackie wymysły. Mamy dość tego, że jakaś niezadowolona z życia feministka będzie nam mówić, jakie mamy być, gdzie mamy pracować i w co się mamy ubierać. Jesteśmy sobą i będziemy sobą, niezależnie od tego, że chcecie z nas zrobić chłopobaby! 😉 Wkurza nas, że o kobietach mówią tylko feministki i lewaczki. A normalne kobiety są pomijane. Czas pokazać feministkom, że ich ideologia jest głupia i szkodliwa dla wszystkich kobiet! Ale przede wszystkim czas pokazać normalnym kobietom, że jest nas miliony! 😀 Rozpoczynamy akcję: Jestem kobietą, #NieJestemFeministką! Dołącz do nas! Dołącz do akcji! Wyślij swoją fotkę z #NieJestemFeministką lub prześlij wideo: "Dlaczego nie jestem feministką?" NA: kobiety@idzpodprad.pl lub facebook.com/idzpodpradZapraszamy na stronę: https://niejestemfeministka.pl
Opublikowany przez idź Pod Prąd na 5 lutego 2018
Pawel Jurzyk
Świetny tekst. Zgadzam się i podpisuję pod nim obiema rękami. Pozdrawiam, katolik – feminista.
katolwica
Super, że jest nas więcej! 😀 Zapraszamy częściej 🙂
Magdalena Urbańska
I ja też!
katolwica
Jest moc!!! ? <3
Iwona
Tak, Jezus był (jest!) feministą, właściwie wnosił równość i robił to miłością. Dziś nam brakuje Jego miłości, którą okazywalibyśmy sobie nawzajem i do tego najpotężniejszego korzenia trzeba wrócić. kto chce, ten wróci i się uwolni-do kochania.
katolwica
Pięknie Pani to napisała. Myślę, że właśnie to uwolnienie się do kochania jest jednym z największych osiągnięć w zakresie rozwoju duchowego.