Sprawa #AlfieEvans, co zrozumiałe, budzi w nas wszystkich ogromne emocje. W sieci można znaleźć wiele niezweryfikowanych i niepotwierdzonych informacji, które mają nas utwierdzić w przekonaniu, że Alfie padł ofiarą zbrodniczej służby zdrowia (pojawiają się między innymi informacje o tym, że jego choroba jest konsekwencją szczepienia, że szpital, w którym przebywa dziecko, „słynie” ze sprzedaży organów itd.).
Ja nie wierzę w to, by lekarze po prostu dążyli do „wyeliminowania” małego pacjenta. Ale nie oznacza to, że wyrok brytyjskiego sądu przyjmuję ze spokojem.
Szpital od więzienia różni się tym, że człowiek może z niego wyjść, kiedy zechce – na własne żądanie. Nikt nie może poddać nas procedurom medycznym, na które nie wyrażamy zgody. W przypadku osób niepełnoletnich, sytuacja się komplikuje, bo osobami odpowiedzialnymi za dziecko są rodzice. Oni jednak również mają prawo zabrać dziecko ze szpitala (chyba, że zaniechanie leczenia zagraża jego życiu – wtedy słusznie lekarze oddają sprawę do rozpatrzenia sądowi).
Rodzice Alfiego nie chcą jednak wywieźć go do szamana, który twierdzi, że uzdrowi chłopca podawaniem witaminy C, lub że odtruje jego ciało po szczepionce. Mama i tata chłopca z Liverpoolu chcą, aby sąd wyraził zgodę na transport chorego do jednego z najlepszych szpitali dziecięcych w Europie, który zadeklarował chęć pomocy i opieki nad nim. Wiemy też, że Alfie otrzymał włoskie obywatelstwo – tym bardziej niezrozumiałe, niepojęte jest, czemu blokowany jest wylot dziecka do Rzymu.
Ja rozumiem, że współczesna medycyna (a także Kościół katolicki, o czym nie każdy wie), sprzeciwia się stosowaniu uporczywej terapii. Nawet św. Jan Paweł II prosił przecież o to, by pozwolono mu odejść. W przypadku Alfiego jednak nie jest łatwo ocenić, co jest uporczywą terapią – chłopiec przeżył przecież bez urządzeń wiele godzin, a do tego niektóre szpitale wyraziły chęć dalszej diagnostyki dziecka (co, być może, pozwoliłoby dowiedzieć się więcej o samej chorobie i w przyszłości tę wiedzę wykorzystać). Nie można więc powiedzieć, że przetransportowanie dziecka do Włoch to skazywanie go wyłącznie na cierpienie – zwłaszcza, że pielęgniarz, który miał brać udział w transporcie, czynników podwyższonego ryzyka się nie dopatrzył.
Anestezjolog dziecięcy, dr Marcin Rawicz, mówi, że umierający pacjent nie powinien czuć głodu, duszności, bólu, zimna i strachu. Bardzo chciałbym, aby lekarze i pielęgniarze ze szpitala Alder Hey zadbali o to, by tak właśnie było, jeśli dalsze leczenie przyczynowe ma nie przynieść skutków. Dziecko powinno być nawadniane, mieć podawany tlen, a jego rodzice – mieć możliwość nieustannego przebywania z synem.
Być może, na podstawie postanowienia sądu apelacyjnego, Alfie zostanie jednak przetransportowany do Rzymu.
Skoro o to proszą jego rodzice (mający pełnię praw rodzicielskich), w porozumieniu z włoskimi lekarzami, uważam to za najlepszą drogę w tej sytuacji.
Alfie, modlimy się za Ciebie i Twoją rodzinę ???
PS Wierzę, że najlepszym sprzymierzeńcem rodziny chłopca po drugiej stronie Nieba będzie ks. Kaczkowski, który przecież był jednym z największych autorytetów zakresie opieki nad nieuleczalnie chorymi. Prosimy więc go o wstawiennictwo w tej trudnej sprawie.
JGD
Rodzice Alfiego powinni otrzymać obywatelstwo włoski wraz z dzieckiem.
Jest to najszybszy sposób wyrwania dziecka z matni chorych procedur.
Mafda
Bardzo nie podoba mi się w artykule przytyk do witaminy C i szczepień oraz porównanie tych praktyk tzn. leczenie witamina C lub brak zgody na szczepienia do szamanstwa.