Kiedy spotykam się w gabinecie lub na warsztatach z młodymi mamami, to często mam wrażenie, że są to osoby, którym lśniąca i wyretuszowana instagramowa społeczność rodziców, ociekające mądrością portale parentingowe i „nadaktywne” położne wyrządzają wielką krzywdę. Młoda Matka Polka to osoba, od której niesamowicie wiele się wymaga: ma być spokojna, wiedzieć wszystko o pielęgnacji dziecka, zachwycać się wszystkim, co ono robi, a do tego pięknie wyglądać i praktykować rodzicielstwo bliskości. W naszej kulturze mówimy zwykle o dwóch kategoriach matek: kochających, pełnych ciepła mateczkach, które nigdy nie popełniają błędów (i których nie wolno krytykować) oraz o matkach-potworach, które „nie są godne, by być nazwane matkami”. Trudno jest więc przebić się do społecznej świadomości z koncepcją matki dość dobrej – czyli kochającej, nieprzemocowej (to bardzo ważne!), ale jednocześnie takiej, która czasem nie ogarnia niczego. I która czasem ma zwyczajnie dość. Młode mamy zwykle obawiają się, że każdy ich błąd, każdy „fałszywy krok” sprawi, że staną się one matkami-potworami (lub że tak właśnie zacznie je odbierać społeczeństwo)…
Wkurza mnie to. Jako młodą mamę (która jeszcze rok temu nie wiedziała NIC o opiece nad niemowlakiem), jako kobietę, chrześcijankę i jako człowieka. Postanowiłam więc przygotować 10 antykazań dla matek. Anty – bo nie chodzi o nakazywanie młodym matkom czegokolwiek. Chodzi o demontaż bezsensownych znaków nakazu, które matki mijają na swojej drodze. Co byście do nich dodali?
- Możesz chodzić w piżamie tak długo, jak chcesz. Mnie na samym początku zdarzało się mieć na sobie night wear do 18, kiedy Mąż wracał z pracy. W sumie to zastanawiałam się wtedy, czy opłaca mi się przebierać w zwykłe ciuchy…
- To Ty podejmujesz decyzje dotyczące żywienia swojego dziecka. Jeśli chcesz długo karmić piersią – możesz to robić. Oczywiście, także w przestrzeni publicznej – jeśli komuś to przeszkadza, to jego problem (papież Franciszek nie miał nic przeciwko karmieniu niemowląt w Kaplicy Sykstyńskiej!). Ale masz też prawo karmić mlekiem modyfikowanym, jeśli stwierdzisz, że karmienie piersią nie jest dla Ciebie. W każdej chwili możesz zaprzestać tego rodzaju karmienia i włączyć do menu dziecka mieszankę. Ważne, by dziecko nie głodowało. Reszta to Twój wybór.
- Możesz denerwować się na swoje dziecko. Opieka nad małym człowiekiem jest nie tylko źródłem radości, ale także frustracji. To normalne, że czasem myślisz „niech on w końcu przestanie wyć!”.
- Masz prawo do bałaganu w mieszkaniu. Naczynia stoją w zlewie drugi dzień? Trudno. Będą lśnić czystością, gdy będziesz miała wolną chwilę lub… gdy ktoś inny je umyje. Okna są poszarzałe tak, że lipcowe słońce wygląda jak to z listopada? Co z tego? Nie musisz być teraz Perfekcyjną Panią Domu. A jeśli ktoś powie Ci, że warto by było tutaj posprzątać, przyznaj mu rację. I daj mu do ręki mopa.
- Niewiedza, bezradność czy wahanie, co powinnaś teraz zrobić, nie są powodem do wstydu. Owszem, warto, byś poszerzała swój stan wiedzy na temat pielęgnacji dziecka, a pewnych rzeczy będziesz musiała się nauczyć. Ale nikt nie wie wszystkiego na starcie. Możesz nie wiedzieć, jak rozszerzać dziecku dietę. Nie musisz od razu znać się na sposobach noszenia dziecka. Nie masz obowiązku posiadać wiedzy na temat wszelkich aktualnych trendów parentingowych (i w sumie to całe szczęście, że nie posiadasz bo te informacje często się wzajemnie wykluczają). Prowokacyjne pytania w stylu „to Ty tego nie wiesz?!” zwykle wynikają z chęci dowalenia, a nie z troski. Staraj się mieć do nich dystans.
- Miłość do dziecka nie jest wprost proporcjonalna do tego, jak wiele rzeczy wokół dziecka i domu robisz sama. Proś innych o pomoc, gdy tego potrzebujesz. To wcale nie świadczy o tym, że jesteś słaba, niezaradna, głupia. To oznaka zdrowego rozsądku. Nikt nie porwałby się samotnie na prowadzenie ogromnej firmy – czemu Ty miałabyś w pojedynkę ogarniać wszystko? A jeżeli czujesz, że nie dajesz rady, ciągle chce Ci się płakać lub na nic nie masz siły – odwiedź psychologa lub psychiatrę. Oni są po to, by Ci pomóc.
- O ciąży, porodzie i połogu możesz mówić tyle, ile chcesz. Jeśli nie masz ochoty informować nikogo o tym, jak przebiegał poród – masz takie prawo. Nie masz obowiązku informować innych, czy poród był naturalny, czy przez cięcie, czy miałaś znieczulenie i jak długo to wszystko trwało. Ale jeżeli masz potrzebę po raz dziesiąty (lub pięćdziesiąty) opowiedzieć mężowi lub przyjaciółce, jak bardzo to bolało lub jak podle zachowała się położna – to również możesz to zrobić. Przecież Ty wiele razy słuchałaś o ich problemach. Czemu teraz oni nie mieliby o Ciebie zadbać?
- Nadal masz prawo do fantazji. Możesz marzyć o tym, kiedy dziecko wyprowadzi się z domu. Możesz z nostalgią wspominać czasy, gdy nie byłaś jeszcze mamą i mogłaś o północy wyjść do pobliskiego pubu, nikomu się nie tłumacząc. Możesz mieć wszystkiego dość, zamknąć się w drugim pokoju i oglądać „Trudne sprawy”. Nie jesteś przez to złą matką. Jesteś po prostu człowiekiem.
- Możesz wychodzić z domu bez dziecka. I wcale o nim wtedy nie myśleć. Jeśli czujesz, że to ten czas, możesz wrócić do pracy, na studia, siłownię, basen (ja po 6 tygodniach wróciłam do treningów pole dance, podczas których odpoczywam od wszystkiego i które pozwalają mi zachować psychiczną równowagę… mimo że pewna „życzliwa” osoba stwierdziła, że matce to nie wypada). Ale uwaga: jeśli nie masz na to ochoty, czujesz, że na chwilę obecną wolisz zostać w domu, nie masz z kim zostawić dziecka albo po prostu pewne rzeczy przestały mieć dla Ciebie znaczenie – nie ma w tym niczego złego. Nie jesteś leniwa, „rozlazła” ani mało ambitna. Po prostu dokonałaś takiego wyboru, albo tak się ułożyło życie. A inni muszą to uszanować.
- Nie musisz korzystać z dobrych rad mamy, ciotki, teściowej. Jeśli dobrze się czujesz, nosząc swojego malucha w chuście, rób to – nawet wtedy, gdy ciotka Halinka lamentuje, że „przyzwyczaisz je do noszenia i potem nie dasz sobie z nim rady”. Dziecku nie odpadną ręce, jeśli pozwolisz mu włożyć je do miski z wodą dla psów (sprawdzone!). Nie wybuchnie, jeśli zjesz kapustę z grochem tuż przed karmieniem piersią (dieta matki karmiącej to mit, pamiętaj!). W sumie tych porad też nie musisz wcielać w życie.
Magdalena Urbańska
Bardzo mądry i potrzebny tekst! Chyba nic bym nie dodała 🙂 Sama ostatnio „cierpię” (w cudzysłowie, bo coraz lepiej wychodzi mi opcja wpuść-wypuść), gdy ktoś wie lepiej co jest dobre dla mojego dziecka, męża, dla mnie. Pchają się wszędzie – do karmienia, rowerka, mojego życia wiary. Czasem puszczę oczko i idę dalej. Czasem się powkurzam albo posmucę. Ale nadal szukam SWOJEJ drogi. Pozdrawiam!
Katolwica
Dziękuje! Nie jest to łatwe, czasami trudno jest wyznaczyć granice… ale sadze, ze ostatecznie wszyscy na tym korzystają 🙂
t
Ja widzę, że bycie mamą to prawdziwe nieszczęście, po prostu 'umarł w butach’…
Angelika Szelągowska-Mironiuk
Dla mnie jest piękne. Ale początku były trudne – tak jak dla wielu innych mam. Zresztą, każdy przeżywa to inaczej.
Ppp
Ad 4 – Ja bym raczej odpuścił odkurzanie czy mycie okien i łazienki. Naczynia powinny być jednak myte codziennie.
Ad 7 – Tu bym się nie zgodził. Nie mam zwyczaju opowiadać o swoich problemach, których słuchający i tak nie może rozwiązać. Albo proszę o konkretną pomoc, albo milczę. Nie widzę zatem powodu, bym miał tracić czas i nerwy na wysłuchiwanie kilkadziesiąt razy o tym, na co i tak nie mam wpływu. W dodatku już o tym wiem i nie ma sensu powtarzać. Zamiast tego mogę umyć naczynia wspomniane w pkt. 4 – to przynajmniej da jakiś efekt.
Ad 10 – Pełna zgoda, tylko jak zmusić otoczenie, by przestało tych porad udzielać? W tym przypadku problemem nie są same rady, co ustawiczne gadanie o nich.
Pozdrawiam.