O tym, czym jest islamofobia, czy dotyka ona tylko muzułmanów, ale także o uchodźcach i muzułmańskim feminizmie rozmawiałam z Anną Wilczyńską.
Katolwica: Islamofobia – uważasz, że wymysł lewaków czy realny problem?
Anna Wilczyńska: Z pewnością islamofobia nie jest wymysłem. Potwierdzają ją nie tylko badania naukowe i raporty organizacji monitorujących przemoc wobec mniejszości wyznaniowych, ale także doświadczenie. Często spotykam się z osobami, które stały się ofiarami przemocy i nienawiści wymierzonej w muzułmanów. Razem z przedstawicielem Rzecznika Praw Obywatelskich odwiedzałam muzułmanów, którzy zostali dotkliwie pobici, a atakujące ich osoby wykrzykiwały przy tym hasła obrażające islam. Zgłaszają się do mnie osoby, które były ofiarami lub świadkami takich zdarzeń, bo nie wiedzą, w jaki sposób mogą skutecznie zareagować. Problemów tego typu doświadczają także rodziny mieszane, w których dzieci nie są wcale muzułmanami. Wystarczy, że muzułmaninem jest jedno z rodziców i dziecko jest wyzywane w szkole, nauczyciele nie reagują. 12-letni „rekordzista” z muzułmańskiej rodziny, którego poznałam w tym roku, z powodu przejawów islamofobii zmieniał podstawówkę 11 razy.
To może wydać się zabawne, ale sama także doświadczam islamofobii, chociaż nie jestem muzułmanką. Wiele osób decyduje się na to, żeby mnie obrażać w internecie bądź podczas otwartych spotkań, bo są przekonane, że skoro mówię dobrze o islamie, to jestem jego wyznawczynią.
K: Jak myślisz, skąd biorą się trudności w nawiązywaniu relacji między chrześcijanami i muzułmanami? Czy widzisz szanse na zbliżenie się wyznawców tych religii?
AW: Wiele zależy od warunków. Na gruncie europejskim to głównie brak wiedzy, brak realnego spotkania, podczas którego można by wyznawcę innej religii poznać na żywo, uprzedzenia, brak odpowiedniego przywództwa w grupach religijnych, które zachęcałoby do tego, żeby wyciągać rękę do innego. Oczywiście do tego ostatniego są wyjątki. W końcu papież Franciszek i szejch egipskiego al-Azharu dają odpowiedni przykład takiego spotkania. Ale ten przykład nie rezonuje wystarczająco mocno ani wśród katolików, ani wśród muzułmanów. Lokalni przywódcy religijni często nie kultywują takiej kultury spotkania. Na gruncie bliskowschodnim przeszkodą są przede wszystkim akty przemocy i pamięć o wojnach, w których muzułmanie i chrześcijanie różnych denominacji stawali po przeciwnych stronach frontu. Ale szansa na zbliżenie wyznawców tych religii nie tylko jest, ale w zwykłej, międzyludzkiej skali to zbliżenie od wieków się dokonywało i dokonuje. Zwyczajnie za rzadko o tym słyszymy.
K: Jednym z najbardziej kontrowersyjnych tematów jest rola kobiety w krajach muzułmańskich – konieczność zakrywania włosów oraz zakaz spotykania się sam na sam z osobami, które nie są mahram, budzi często nasz wewnętrzny sprzeciw. Czy sądzisz, że słusznie?
AW: Myślę, że w kwestii praw kobiet za dużo uwagi poświęcamy stereotypom, a za mało realnemu przekonaniu się, na czym faktycznie polega problem praw kobiet w krajach muzułmańskich. Nie wszystkie muzułmanki zakrywają głowy. Według Koranu żadna nie musi tego robić. To powinien być jej wolny wybór. Gdy ktoś w ten wybór ingeruje, jak np. w Iranie, gdzie zakrywanie głowy jest przymusem i za brak hidżabu idzie się do więzienia, mamy prawdziwy problem. Ale Iranem interesujemy się już mniej, głębsze wchodzenie w tę kwestię to już dla nas za dużo. Tak samo mniej interesujemy się brutalną praktyką obrzezania kobiet, chociaż to jest rytuał, który wprost kłóci się z islamem i godzi w prawa człowieka. W tym temacie należałoby nie tylko „odczuwać wewnętrzny sprzeciw”, ale naprawdę krzyczeć. Ale znowu jest to temat marginalny, bo my w kółko dyskutujemy tylko o tych hidżabach w Europie.
Tak – podejście do kobiet proponowane przez kultury i prawa niektórych krajów muzułmańskich jest problemem, bez rozwiązania którego te kraje nie poczynią żadnych społecznych postępów. Ale jeśli chcemy zwracać uwagę na problemy kobiet i ich prawa w tych krajach, to idźmy do sedna problemów, a nie zatrzymujmy się na ich powierzchownych przejawach.
K: Muzułmański feminizm – czy on działa? Jakie przynosi owoce?
AW: Działa, ale jak wszędzie jest to powolny proces po pierwsze uświadamiania kobietom, że mają prawa i jakie te prawa są, a po drugie – uświadamiania wszystkim, że praw tych należy przestrzegać. Może być to proces, który nigdy się nie zakończy. Ale kraje muzułmańskie nie są pod tym względem wyjątkiem. Dla mnie owocem są przede wszystkim oddolne ruchy społeczne kobiet, które biorą poważne kwestie społeczne krajów muzułmańskich w swoje ręce. Niedawno na blogu pisałam o BabyFist, firmie prowadzonej przez młodą Palestynkę, która tworzy modne ciuchy propagujące walkę z napastowaniem kobiet na ulicach arabskich miast oraz wspiera edukację i działania społeczne w tym temacie. Pisałam o projekcie Hshouma marokańskiej artystki Zainab Fasiki, która stworzyła platformę edukacyjną dla młodych, żeby przełamywać tabu rozmów o seksualności. Takich projektów będzie, mam nadzieję, coraz więcej.
K: Jak zapatrujesz się na sprawę małżeństw międzykulturowych – jest to bardziej szansa czy zagrożenie?
AW: Każde małżeństwo może stać się ostatecznie pewnego rodzaju zagrożeniem, jeśli decyzja nie jest podjęta z przekonania, na poważnie i z rozwagą. Kwestia kultury jest tu drugorzędna. Mój mąż jest z Kielc, ja z Krakowa – można powiedzieć, że jest to małżeństwo międzykulturowe 😉 I dajemy radę
K: Na Twoim blogu widać poparcie dla sprawy przyjęcia uchodźców i imigrantów. Co sprawia, że idziesz pod prąd antyuchodźczym trendom?
AW: Podobnie jak przy islamofobii – wynika to z doświadczenia. Byłam w Syrii, w Libanie, w Turcji, w strefach „no go” w Danii i Szwecji, w obozach dla uchodźców w Niemczech, w azylach kościelnych, w ośrodkach dla cudzoziemców w Polsce… Od kilku lat słucham z czym ludzie przybywają do nowych krajów i nie mam wątpliwości, że dla dobra ich i nas wszystkich oraz po to, żeby Bóg był uwielbiony w tych ludziach, trzeba próbować wyrównać ich szanse na godne życie, niezależnie od pochodzenia czy religii.
Anna Wilczyńska – arabistka, publicystka, autorka bloga islamistablog.pl. Na co dzień współpracuje z Centrum Pomocy Prawnej im. Haliny Nieć w Krakowie, które udziela bezpłatnej pomocy prawnej uchodźcom w Polsce.
i.cz
Gdzie te strefy „no go” w Danii? Poprosze o dokladne podanie nazw miast i ulic.
Ania
Zgadzam się z tym, że islamofobia istnieje i niestety ma się dobrze. Dotyka nie tylko muzułmanów, ale osób o czarnym albo ciemniejszym kolorze skóry, a nawet Latynosów czy Hiszpanów ( z doświadczenia moich znajomych). Jest to okorpte i niedopuszczalne. Nie powinno mieć to miejsca, nigdy i nigdzie.
Z drugiej strony, rozumiem osoby które są przeciwko przyjmowaniu uchodźców. Mieszkam w Finlandii od ponad 7 lat, poznałam wiele osób z Syrii, Iraku czy Iranu i właśnie to sprawiło, że jestem przeciwna przyjmowaniu uchodźców, przynajmniej w taki sposób jaki jest teraz. Prawie nikt z tych uchodźców, których poznałam był wdzięczny za to co dostają od Finlandii, chciał się zasymilować czy odnosił się z szacunkiem do Fińskich wartości.
Moim zdaniem islamofobia, a bycie za/przeciw przyjmowaniu uchodźców niekoniecznie muszą być rozpatrywane razem. Można z szacunkiem traktować muzułmanów, ale być też przeciwnym przyjmowaniu emigrantów.