11 komentarzy

  1. Ppp

    Świetny artykuł.
    Nie mam nic do dodania, bo moi dziadkowie zmarli wcześnie – myślę jednak, że rzadko tak bywa, byśmy dostali coś wielkiego od jednej osoby. Często ważne są malutkie kamyczki, dostawane od rozmaitych ludzi, z których każdy ma minimalne znaczenie, ale po jakimś czasie układa się z nich sensowna mozaika.
    Pozdrawiam.

  2. Gosia

    Jestem wdzięczna mojemu Dziadkowi za opowieści z czasów II Wojny i za lekcję miłości do Babci, którą nam pokazał przy jej odchodzeniu do Pana.
    Pamiętam, jak po szkole przychodziłyśmy do Dziadków na zupę i pajde chleba, krojoną koniecznie „w powietrzu” z bochenkiem przy piersi. Do tego herbata z imbryka, zalewana w kolejności: chłodna esencja, dodajemy cukier, mieszamy i dolewamy wrzatku. Nigdy nie rozumiałam czemu cukier w tej kolejności, ale Dziadek twierdził, że tak lepiej smakuje.
    Babcia za to zaplatała najlepsze warkocze, choć włosy spinała tak mocno, że az bolało. Wiazała je gumkami z dętki od rowera.
    Jak się tak powspomina, to tęsknota wraca…

  3. thorgi

    Ciekawa uwaga na temat TP w Pani artykule (wątek poboczny). Ja mam/miałem takie wrażenie, że to pismo wyprowadzające ludzi z KK, a tu proszę zupełnie inne świadectwo. Jak widzę w rodzinie, że ktoś zaczyna kupować TP – myślę 'ocho, zaczyna się’ :-). Kiedyś byłem oddanym czytelnikiem tego pisma w latach 90, dziś zaglądam tam sporadycznie…

  4. Andrzej

    Dzień Dobry, babcie i dziadka straciłem, gdy byłem jeszcze bardzo młody… Dlatego chcę teraz o tym z drugiej strony – sam jestem od niedawna dziadkiem. I tak bardzo chciałbym dać Wnuczce wszystko to, czego mi samemu brak, a co uważam jest bardzo pożyteczne – pogodę ducha, radość życia…
    Też chciałbym, żeby moja Wnuczka czytała podane przeze mnie lektury. Stąd na najniższych półkach są Augustyna „Wyznania”, Mertona „Siedmiopiętrowa góra”, czy Guardiniego „Bóg”. Łucja ma jedenaście miesięcy, a już do nich zagląda 🙂 „Gościa Niedzielnego” też lubi wziąć do ręki 🙂

  5. Agnieszka

    W moim sercu na zawsze wyryły się słowa Babci, które zawsze mi powtarzała, a które również i ja sobie powtarzam dzisiaj kiedy jej już nie ma, zwłaszcza w najtrudniejszych momentach życia: „Żyj nadzieją, Pan Bóg Cię nigdy nie opuści”. Ktoś pomyśli oczywiste, jednak dla mnie niezwykłe w swej prostocie. Babcia całą ufność pokładała w Bogu, a jej historia pokazała mi, że Pan Bóg ma plan na życie każdego człowieka. Dzięki niej wiara
    w Boga stała się dla mnie fundamentem życia.
    Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że nauczyła mnie bardzo wiele i dopiero dzisiaj to odkrywam, kiedy kształtuje się moja dojrzałość i pewne rzeczy dopiero teraz jestem
    w stanie zrozumieć. W różnych momentach życia wracałam do tego jak ona postępowała, jak żyła. Przykład jej życia pokazał mi, że mogę być kobietą bardzo wrażliwą
    i jednocześnie bardzo silną, co nie dla wszystkich jest oczywiste i oceniając powierzchownie mylą wrażliwość z kruchością charakteru. Otrzymałam od niej pakiet
    w sam raz na dzisiejsze czasy. Pokazała jak ważna jest troska o drugiego człowieka, szacunek, zwykła życzliwość, dbałość o relację, które utrzymywała do późnej starości, odwiedzali nas ludzie, którzy dowiadując się, że „jeszcze żyje” chcieli się z nią zobaczyć. Zawsze mówiła, że „trzeba żyć z ludźmi”, jakie to znowu proste, a jakie prawdziwe
    w obliczu dzisiejszych powierzchownych często relacji, gdzie coraz więcej mówi się
    o problemie samotności w tłumie, szerzący się brak zrozumienia i chęci prawdziwego poznania drugiego człowieka. Dzięki niej nasz dom jest zawsze gościnny i otwarty, bo sama tak robiła, zachodząc w głowę, kiedy okazało się, że nie ma akurat nic czym mogłaby poczęstować, oprócz oczywiście przysłowiowej kawy i herbaty.
    W jej oczach widać było pasję życia, naprawdę, do dzisiaj wspominam ten błysk w oczach, który dzisiaj często trudno znaleźć, bo tak często się narzeka. Ona doceniała wszystko, cieszyła się, że doczekała wiosny, witała z radością, każdego nowego wnuka i prawnuka, ciągle myślała o innych i o tym jak mogłaby pomóc, czuła się potrzebna, myślę, że również w tym tkwiła jej siła i tajemnica długiego życia. Była szczerze wszystkim zainteresowana, ludźmi i ich sprawami, autentyczna, zawsze szukała i broniła prawdy, ciekawa świata. Zawsze zabawne było dla mnie, jak przekręcała słowa. Pamiętam, jak mówiła sprawdziłabyś mi w „Internie Agniesiu…” co oznaczało Internet oraz nie zapomnij wysłać „mercedesa” co oznaczało sms, do tej pory się zastanawiam się skąd się u niej to wzięło, aczkolwiek wzbudzało czułość i uśmiech.
    Pewnie nie zabrzmi to zbyt poważnie, bo przecież każdy o tym wie i dowiaduje się już dosyć wcześnie w swoim życiu, ale mi osobiście odejście Babci pokazało, że śmierć istnieje naprawdę. Do tego czasu zawsze umierał ktoś gdzieś tam, wydawało się mi to takie odległe, takie że niby jest a nie ma. To uczucie, kiedy przed momentem z kimś rozmawiasz, a za chwilę już go nie ma i zostaje wrażenie, że przecież jeszcze tyle było do powiedzenia. Teraz na pewno patrzę na bliskich z jeszcze większą miłością bo wiem, że śmierć mimo, że nawet przewidywana, w tym przypadku z powodu bardzo podeszłego wieku, przychodzi niespodziewanie i zawsze za wcześnie i jak bardzo prawdziwe są słowa „Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą”.
    Starzy ludzie to skarbnica mądrości życia.

    • Bożena

      Piękna opowieść o Twojej Babci, pełna miłości i ciepła. Rzeczywiście była osobą niezwykłą. Taką ciekawość świata i ludi u osób starszych niezmiennie podziwiałam.Dziękuję, że podzieliłaś się nią z nami.Pozdrawiam serdecznie.

  6. andrzejw

    W 45 roku małżeństwa, napisałem swoją, naszą autobiografię, o której moja nauczycielka powiedziała, że będzie do niej jeszcze wiele razy wracać. Inny emerytowany pedagog, powiedział, że powinni ją przeczytać wszyscy nauczyciele, księża i wychowawcy. Koledzy z pracy powiedzieli, że nie mogłem lepiej oddać stosunków panujących w zakładzie. Serdeczny kolega z lat szkolnych i pracy ocenił, że gdyby mnie nie znał, pomyślałby, że to fikcja. Rodzina, poza niektórymi, połknęła języki. Ksiądz proboszcz ocenił, że mogłem pisać dokładniej i dosadniej, choć polemizuję z modelem rodziny lansowanej przez księży, i traktujących rodziny wielopokoleniowe, jak zagrożenie dla małżeństwa.
    Cóż dodać? O seksie małżeńskim przerabianym w Kościele, powinno się jak najmniej, bo szkodzi czasem bardziej, niż przysłowiowa teściowa(babcia). Małżonkowie powinni być sobie oddani i żyć jeden dla drugiego(ciągle u nas aktualne). Partner(ka) to złe słowo. Pozdrawiam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *