21 komentarzy

  1. Mamcia

    A zatem dziecko na tych zajęciach nie otrzyma przekazu co do oceny moralnej masturbacji, antykoncepcji oraz aborcji, za to otrzyma ocenę moralną dla braku akceptacji odmiennych zachowań seksualnych. Już samo zestawienie pokazuje, że w takiej wiedzy jest wyraźne sytuowanie po jednej ze stron. I skoro katolicy będą musieli dopowiadać do wymowy zajęć, prywatną ocenę moralną serwowanych zajęć, to może i są w stanie przekazać, że wujek nie ma prawa dotykać intymnie dziecka i wcale nie trzeba do tego osobnych zajęć, egzaminów, testów……?

    • Bartek

      Masturbacja, antykoncepcja oraz – w trzech przypadkach – aborcja nie są zabronione w prawie polskim, natomiast opisana w artykule dyskryminacja (a nie „brak akceptacji”) kogokolwiek z jakiegokolwiek powodu – już tak. Jeśli na takich zajęciach zostanie dosadnie powiedziane o możliwym uzależnieniu lub innych wymiernych konsekwencjach, to już będzie to znaczny (i zdecydowanie pozytywny) krok na przód.
      A prywatna ocena moralna to co innego niż fakt, że żaden wujek nie ma prawa (!) dotykać intymnie dziecka – i uświadamianie tego dzieciom jest bardzo ważne, aby nie wstydziły się bronić. Rodzice „może i są” w stanie to przekazać – byłoby nawet doskonale, gdyby tak zawsze było. Jednak jest wiele sytuacji gdzie tego wychowania ciągle brakuje i jako katolicy powinniśmy walczyć, aby i dzieci z innych rodzin, gdzie im tego nie wyjaśniono, nie były w gorszej sytuacji psychologicznej, gdy chodzi o tak ważną sferę.

  2. Stanibor

    Te wszystkie korzyści wynikające z odpowiedniej do wieku edukacji seksualnej rozumiem. Jako rodzic katolik nie wiem natomiast jak podejść w przyszłości do następujących kwestii:
    – homoseksualizm, mój kościół (KK) głosi że akty homoseksualne są jednymi z najcięższych grzechów w ogóle. Homoseksualistom należy się szacunek, ale są wezwani do życia w celibacie, dożywotniej wstrzemięźliwości (co się nazywa „czystością”) i podjęcia terapii (o wątpliwych efektach leczenia w ośrodkach chrześcijansko terapeutycznych można znaleźć dużo informacji). Psychologia, psychiatria, seksuologia mówi co innego.
    – masturbacja, teraz jeszcze za wcześnie ale jak mamy podejmować razem wychowanie seksualne to pewnie padnie kiedyś pytanie „a czy masturbacja jest zła?”.w KKK stoi jak byk że masturbacja to grzech i kropka (co prawda jest to obwarowane licznymi możliwościami gradacji grzechu, a cały kanon nie jasno sformułowany, ale nie ważne…). Tymczasem lekarze i psychologowie mówią, że okazjonalna masturbacja zwłaszcza w pewnym wieku jest dobra. Nie piszę o nałogowej, mającej na celu odreagowanie nerwów, ale świadomej, okazjonalnej. Znam genezę kościelnego podejścia do masturbacji. Jest tak napisane i koniec, masz wierzyć, że wpisano do Katechizmu pod natchnieniem Ducha. Racjonalnych uzasadnień nie znajduję.
    – antykoncepcja. Po co dzieciak, młodzieniec ma wiedzieć czym się różni spirala od tabletek skoro i tak „antykoncepcja jest zła”, a seks tylko po ślubie i też bez antykoncepcji. Dobra, o antykoncepcji przeciwzagnieżdżeniowej i z możliwymi skutkami poronnymi mogę opowiedzieć, uważam to za złe, ale kawałek lateksu może spełniać świetną rolę więziotwórczą w małżeństwie.

    Przy tych problemach to wyjaśnienie dlaczego dziecko wzięło się kilka miesięcy po ślubie nie jest żadnym problemem. Do tego presja otoczenia, w obecnych czasach nawet wśród osób uważających się za praktykujących katolików większość ma mówiąc brzydko „wywalone” na szczegółowe wskazania o składaniu nasienia.

    Przy drugim i trzecim problemie czuję się jak katolik – hipokryta, bo sam mam inne zdanie jak mój Kościół według którego zasad powinienem postępować.

      • Tata42

        Dziękuję Ci bardzo za to czym się podzieliłeś. Targały mną podobne dylematy dlatego sięgnąłem głębiej do publikacji autorytetów -bardzo trafiły do mnie publikacje Państwa Pulikowskich oraz Marka Gungora oraz wiele innych które niestety okazały się jednogłośne.

        … z bólem musiałem przyznać Nauce Kościoła rację. Jeśli chcemy dla naszych dzieci dobrze wsłuchajmy się dlaczego tak walczy o czystość. Są takie zgromadzenia gdzie człowiek decyduje co jest dobre a co złe, co jest czarne a co białe i one odnoszą komercyjny sukces.

        Nasz kościół, głęboko w to wierzę – choć nie wolny od zabrudzonych ogniw – przedstawia naukę która nie pochodzi od człowieka – dlatego dla człowieka nie będzie wygodny. Sukces komercyjny ani medialny nie jest pisany temu co cenne i prawdziwe.

        Jeśli zacznę znowu rozkładać naukę na czynniki pierwsze i analizować to polegnę.
        Muszę nauczyć się wierzyć.

  3. matka i żona ze stażem :)

    Biologia człowieka, w tym również kwestie związane z dojrzewaniem, są o ile pamiętam w programie biologii. Natomiast inne wskazane kwestie są poruszane na wychowaniu do życia w rodzinie (to w ogóle smutne, na marginesie, że taki przedmiot musi istnieć; słabą ocenę wystawia rodzicom). To tyle w kwestii przekazywanej wiedzy. Seksualność jednak nie jest tematem, który da się całkowicie odciąć od wartościowania moralnego, szczególnie dla osób wierzących. Można opowiadać o seksie w stylu kolorowych pisemek (jak najlepiej, najdłużej, najbezpieczniej i inne naj), a można opowiadać jako o jednym z elementów związku, ważnym, ale nie najważniejszym.
    Biorąc pod uwagę, że seksedukacja zakładana przez kartę LGTB+ jest wprowadzana łącznie z różnymi postulatami i działaniami afirmującymi osoby nieheteroseksualne (hostel, „latarnicy”, etc.), mam duże wątpliwości, czy rzeczywiście będzie tak wartościowa, jak Pani zakłada.
    Prawidłowa edukacja seksualna nie powinna wyprzedzać pytań dziecka, tylko na nie odpowiadać – w sposób właściwy dla danego etapu rozwoju. O którym co do zasady rodzice powinni wiedzieć więcej niż nawet nauczyciel, ponieważ dzieci rozwijają się różnie, i nawet na etapie wprowadzania wdż, czyli w klasie IV, niektóre nie są tematem zupełnie zainteresowane.
    Oczywiście powraca kwestia odpowiedzialności rodzica za wychowanie dziecka – i jest ona moim zdaniem kluczowa. Ale założenie, że ktokolwiek trzeci, lub – nie daj Boże – instytucja, wie od rodzica lepiej, to już początek myślenia totalitarnego.

  4. T7HRR

    Informacja o tym jak zostać którąś z literek z coraz dłuższym ciągu LGBTQ…. jest absolutnie niepotrzebna dzieciom.
    Wystarczają zajęcie o złym dotyku, które były w szkole u moich dzieci.
    W ramach zajęć dzieci uczyły się, że nikt obcy nie powinien ich dotykać w miejscach intymnych, oferować rozbierania się do naga i pokazywać się dziecku goły.
    Dzieci uczyły się jak w takich sytuacjach najpierw krzyczeć z całej siły, uciekać szukając pomocy, a potem opowiedzieć rodzicom.

  5. awa

    Dawno temu, jako 19 latek, podróżowałem nocnym pociągiem. Było prawie pusto w seperatkach, a za komuny w pociągach bezpiecznie, więc wybrałem wolną, zgasiłem światło i spałem w kącie przy oknie. Jak to u młodego, o erotyczne fantazje senne nie trudno, więc obudziłem się gdy napięcie sięgało zenitu… Jakież było moje zaskoczenie, gdy między moimi nogami klęczał kolejarz i usiłował mi rozpiąć napięte spodnie. Moja reakcja była oczywiście dość gwałtowna i mało przyjemna dla napastnika. W tamtych czasach, o takich osobnikach miałem tylko mgliste pojęcie.
    Stąd bierze się moje pytanie: w sytuacjach sam na sam, czyli np. w pociągu, w pokoju akademickim, czy sanatoryjnym, każdy chciałby wiedzieć z kim ma do czynienia w chwilach w których moje bezpieczeństwo cielesne powierzam tej drugiej osobie. Dlatego osoby o innej orientacji, niż większość społeczeństwa, powinny być jakoś rozpoznawalne. Co o tym myślicie?

  6. Sinceriusz

    Pani Angeliko, zjawiska, o których Pani wspomina istnieją i oczywiście warto o nich rozmawiać z dziećmi. Sądzę, że w polskich szkołach wystarczająco porusza się te tematy. Wystarczy zobaczyć treści w książkach do wychowania do życia w rodzinie.
    Szkoła ma pomagać w wychowaniu i nie zastąpi rodziców, a odnoszę wrażenie, że niektórzy rodzice zrzucają obowiązek wychowania na szkołę.
    Nie zgodzę się z twierdzenie, że „rodzic ma prawo nie wiedzieć, ale dziecko ma prawo do wiedzy”. Jeżeli rodzice decydują się na dziecko, to powinni mieć podstawową wiedzę na temat seksualności. Jeżeli rodzice decydują się na dziecko, to wiedzą, że muszą je wychować i wprowadzić w dorosłe życie, które dotyczy także wiedzy z zakresu seksualności. Nie dystansujmy tak łatwo rodziców od tego obowiązku!
    A dlaczego dziecko w wieku przedszkolnym ma tak wcześnie uczyć się o masturbacji? Niektórzy powiedzą, że jest to normalne zjawisko, o którym należy wiedzieć i posiadać podstawową wiedzę. To w takim razie, uczmy dzieci w przedszkolu o innych zjawiskach, które także istnieją, i o których należy wiedzieć. Dla wiedzy mówię stanowcze tak, ale w odpowiednim momencie wiekowym i przez odpowiednie osoby, podkreślając szczególną rolę rodziców. Problem jest w tym, że Deklaracja nie tylko wprowadza do szkół informowanie uczniów o istnieniu danych zjawisk, ale stara się przedstawić je jako normalne. Odróżnijmy wiedzę od kreowania postaw budzących negatywne emocje w społeczeństwie i wśród rodzin. Pani Angeliko, jako psycholog, wie Pani, że wśród dzieci i młodzieży problemy seksualne występują ostatnio coraz częściej, dlatego walczy z tymi problemami, ale nie przyczyniajmy się do nich poprzez Deklarację.

  7. Maria

    „Rzadko zgadzam się z prawicą”. A ja rzadko czytam wynurzenia osób, które już na wstępie artykułują swoje uprzedzenia. Dygresja na marginesie; Pani prywatne poglądy nikogo nie interesują.

  8. Nadzieja umiera ostatnia

    WHO zaleca prowadzenie zajęć przez aktywistów LGBT?
    Ile jest szkół ,przedszkoli w Polsce czy przypadkiem nie zabraknie wykładowców.?
    Sprytny sposób dla każdego misia na dobranie do miodku i to legalne w świetle karty LGBT ,która stoi w sprzeczności z KK i z ochroną prawną dzieci przed pedofilią (zakaz pracy z dziećmi dla osób o skłonnościach (LGBT) prozaicznie pytam Komu bardziej potrzebna jest ta edukacja dzieciom, które w swoim świecie traktują dziecinnie seks bo nie jest on w tym okresie ich życia potrzebą,
    czy środowiskom LGBt
    oto doczekaliśmy czasów w których działalnością misjonarską zajmuje się środowisko LGBT tak należało by to chyba nazwać, tylko jak nazywa się ta nowa religia?
    Co na tym zyska społeczność polaków jako narodu czy za 100 lat będzie jeszcze taki Lud tu nad Wisłą

  9. Andora

    Ja mam tylko sugestię, żeby operować pełną nazwą: tak więc mówimy o wprowadzeniu do szkół standardów nauczania opartych na wartościach Lesbijek, Gejów, Biseksualistów i Transgenderystów. Skrót tego zrzeszenia nie niesie pełnej informacji, usypia sumienia.

  10. Jadamo

    Dziwie się, że osoba deklarująca się jako katoliczka, na dodatek psycholog, może wykazywać się taką naiwnością i twierdzić, że brak edukacji seksualnej zgodnej ze standardami WHO przyczynia się do problemów dzieci w sferze seksualnej. Te problemy wynikają dokładnie z czegoś innego: nadmiernej seksualizacji występującej w dzisiejszym świecie. Polskie dzieci mają edukację seksualną w szkole (od IV klasy i uważam, że jest to odpowiedni moment), która odbywa się według modelu „wychowania do życia w rodzinie”. I tak właśnie powinno się to odbywać, zdaniem moim i oficjalnego stanowiska polskiego duchowieństwa. Zacytuje tutaj fragment „Stanowiska Konferencji Episkopatu Polski w sprawie tak zwanej Karty LGBT”: Kościół ze swej strony uznaje za słuszne i potrzebne seksualne wychowanie dzieci, które rozumie jako wstępne przygotowanie do życia w małżeństwie obejmujące również odkrycie prawdziwego sensu ludzkiej płciowości. W procesie tym odrzuca jednak każdą formę zadania gwałtu wrażliwej psychice dziecka, którego ciało jeszcze „milczy” i które jeszcze nie „odkryło” swojej płciowości. Wychowanie to musi więc być prowadzone stopniowo, na miarę odkrywania przez dziecko różnych przejawów swojego ciała.
    W procesie wychowania dziecko winno na pierwszym miejscu poznać piękno miłości, która nie skupia się na sobie, ale uczy dostrzegania innych osób i nabywania umiejętności dzielenia się z nimi radością, również za cenę własnych wyrzeczeń. Koncentracja na sobie, egoistyczne sprawianie sobie przyjemności i zaspokajanie swoich potrzeb, nie jest w stanie ukształtować człowieka jako zintegrowanego wewnętrznie na poziomie sfery ducha i ciała, otwartego na potrzeby drugiej osoby oraz przygotować je do wspólnoty życia.

  11. koru

    Znalezione w sieci:
    ucz dziecko jaka fajna jest zabawa o charakterze seksualnym i oczekuj, że na propozycję takiej zabawy ze strony dorosłego ucieknie z wrzaskiem.

    Postępowa logika.

  12. Gocha Wójcik

    Mniej więcej rok temu wpadła mi w ręce książka doktora Marka Babika, która odpowiedziała na moje fundamentalne pytania dotyczące edukacji seksualnej dzieci. Wszystkie treści przedstawia konkretnie i bez ideologizowania, nie proponuje wpychania dzieciom wiedzy na siłę. Przy tak rzetelnym i kompleksowym podejściu do sprawy strandardy WHO wydają się trącać myszką 🙂

  13. Biegła psycholog

    Słabo mi się robi, gdy czytam takie treści. Ale może po kolei.

    1. Edukacji seksualnej w pierwszej kolejności potrzebują rodzice i nauczyciele-wychowawcy.
    To wśród nich panuje niewiedza, skrępowanie lub zupełnie stereotypowe myślenie o seksualności dzieci oraz brak wiedzy o ich rozwoju psychofizycznym.

    2. Masturbacja dziecięca (wiek przedszkolny) jest zjawiskiem rozwojowym i walka z nią przynosi odwrotne do zamierzonych skutki. Powstaje pytanie – kto powinien o tym wiedzieć: dziecko czy rodzic/wychowawca?
    Czy będziemy też z dziećmi rozmawiać o tym, że normą rozwojową jest oglądanie kupy i wsadzanie rąk do toalety? Tak, ale tylko wtedy, gdy zajdzie taka potrzeba, bowiem jest to zachowanie szkodliwe i ryzykowne dla dziecka (bakterie i zarazki).
    A masturbacja dziecięca taka nie jest (chyba, że mówimy o jej patologicznym nasileniu, a wtedy nie pomoże rozmowa, tylko terapia). Zatem?

    3. Jakie dzieci najczęściej padają ofiarą molestowania?
    Niedopilnowane (obojętność rodziców, brak komunikacji z dzieckiem), z rodzin dysfunkcyjnych i patologicznych oraz zastraszone (rodzina, szkoła). Powstaje pytanie: czy ochroną przed molestowaniem jest wiedza o wszystkich możliwych odchyleniach i dewiacjach dorosłych czy zapewnienie dziecku ochrony, dobra komunikacja i więź emocjonalna oraz przekonanie dziecka, że nie musi się zgadzać na wszystko, co karze robić dorosły?

    4. Czy naprawdę logiczne jest przekazywanie dzieciom wiedzy o ich ciele przez obce osoby, które pojawią się raz lub dwa w przedszkolu/szkole? Przekażą im one z pewnością treści dotyczące tego, żeby nie dotykały się na polecenie dorosłych i nie rozmawiały z nimi o swoich narządach intymnych. A co właśnie (w trakcie odbywania tych zajęć) będzie się działo? Właśnie rozmowa z obcą osobą o seksualności.
    Wiedzę taką powinien, moim zdaniem, przekazywać wychowawca, nauczyciel biologii lub wychowania do życia w rodzinie, czyli osoba, którą dziecko zna, która pracuje w placówce i do której może podejść i zadać w każdej chwili pytanie.

    I na koniec – skończenie studiów psychologicznych to trochę jeszcze za mało. Istotna jest praktyka, praktyka i jeszcze raz praktyka. Praca z dziećmi w normie, niepełnosprawnymi intelektualnie, młodzieżą, dorosłymi i rodzicami.

    Pozdrawiam 🙂
    Psycholog, psychoterapeutka (z kilkunastoletnim stażem) i biegła sądowa w sprawach o molestowanie dzieci

  14. Adam

    Autorka kompletnie nie rozumie problemu !
    Tu nie chodzi o to czy „edukować” czy też nie. Tu chodzi o to że dzieci nie powinny być państwowe lub samorządowe lub WHOwe. Dzieci są rodziców i tylko i wyłącznie rodzice winni mieć prawo do decydowania czego się ich dzieci uczą,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *