Strajk nauczycieli sam w sobie jest fascynującym fenomenem społecznym. Tym, co mnie pozytywnie zaskoczyło, jest ogromna solidarność nauczycieli (a przecież nie od dziś wiadomo, ze jest to bardzo podzielone środowisko), a także ich wytrwałość. Osobiście mam nadzieję, że uda im się wywalczyć godne wynagrodzenie – i w efekcie lepszą przyszłość dla uczniów.
Ale ostatni tydzień był dla nas także czasem obserwowania dyskursu publicznego. Nasze serca są oczywiście blisko tych, którzy strajk popierają – ale przecież ma on także zaciekłych przeciwników. Kierowani zmysłem amatorskiego badacza internetów oraz poparciem dla pedagogów, postanowiliśmy najczęściej pojawiające się argumenty „antystrajkowe”, a następnie je odeprzeć.
-
„Nauczyciele wyrządzają krzywdę naszym dzieciom”.
Ze wszystkich argumentów skierowanych przeciwko strajkowi, najbardziej dociera do mnie ten formułowany przez rodziców dzieci zdających w tym roku egzaminy. Wiem także, że nie każdy może wziąć wolne, aby zająć się pięcioletnim przedszkolakiem, którego nauczyciele zaangażowali się w strajk. Jednak pamiętajmy o tym, że nauczyciele nie protestują przeciwko dzieciom, a systemowi, który przyczynia się do tego, że uczniowie w szkole nie czują się dobrze. Ciągle zmieniające się programy, nieprzemyślane reformy i koncentracja na ocenach i egzaminach to nie wymysł nauczycieli, tylko rządzących – i temu pedagodzy się sprzeciwiają – przede wszystkim dla dobra dzieci. Strajk w wakacje niestety na nikim nie zrobiłby wrażenia… Protest, choć dla nikogo nie jest łatwy, ma szansę stać się początkiem zmian w szkolnictwie, na których skorzystają wszyscy.
-
„Nikt inny nie ma tyle wolnego – wakacje, wycieczki i jeszcze ferie!”
Ktoś, kto wygłasza takie hasła, nie ma chyba pojęcia o specyfice pracy nauczyciela. Niemal każdy pedagog pracuje poza godzinami wliczającymi się do pensum – wywiadówki, spotkania z rodzicami, sprawdzanie prac i inne sprawy nauczyciele ogarniają poza czasem pracy. Wielu nauczycieli pracuje także wieczorami, udzielając korepetycji – tylko w ten sposób mogą zarobić na utrzymanie swojej rodziny. Wycieczki z młodzieżą nie są natomiast dla nauczycieli czasem błogiej beztroski, ale wzmożonej odpowiedzialności. Jeśli chodzi o wakacje, to rzeczywiście stanowią one plus tej pracy – ale nie jest prawdą, że nauczyciele mają równo dwa miesiące słodkiego nicnierobienia. Wielu z nich w lipcu zasiada w komisjach rekrutacyjnych do szkół, a w sierpniu odpowiada za egzaminy poprawkowe.
-
„Zawsze można zmienić zawód – łopata czeka”.
Można. I wielu z nich to robi – inni rezygnują z planu zostania nauczycielami jeszcze na studiach. Jeśli jednak tak stawiamy sprawę, to nie możemy się później dziwić, że w szkołach pracuje tylu frustratów. Jeśli zaś chodzi o zestawianie pracy nauczyciela z pracą na budowie czy stacji benzynowej, co istnieje tu pewna różnica – nauczyciel to osoba z wyższym wykształceniem. Choć bez wątpienia praca fizyczna jest ciężka (a osoby ją wykonujące zasługują na szacunek!), to przecież matematyk czy anglista posiadają kwalifikacje nie do „łopaty”, a do nauczania innych. I powinny mieć z tego przyzwoite pieniądze.
-
„Ja mam jeszcze cięższą pracę i nigdy nie strajkowałam!”.
„Trzydzieści lat pracowałam jako pielęgniarka i nie strajkowałam!”, „a mnie ledwo po pierwszego starczało i żyję, dałam sobie radę!” – takie komentarze nie są wcale rzadkością. Prostest jakiejkolwiek grupy zawodowej nie powinien stanowić pretekstu do licytowania się, kto ma gorzej lub kto ciężej harował, ale do tego, by wyrazić solidarność wobec tych, którzy domagają się godnych warunków pracy. Poza tym, to przecież nie jest tak, że jeśli strajkują nauczyciele, to inne grupy nie mają prawa domagać się poprawy warunków swojej pracy – zamiast się wzajemnie zwalczać, powinniśmy się wspierać. Nie zgadzam się też z podejściem, jakoby brak sprzeciwiania się wyzyskowi oznaczał, że ktoś staje się autorytetem – ja zawsze podziwiałam takie osoby, które poniżającemu traktowaniu mówią „nie”. Nie mówiąc już o tym, że jeśli ktoś pisze „mam gorzej i nie narzekam”, to przecież właśnie to robi. Takie utyskiwanie nie zmieni jednak realiów – może to zrobić jedynie zorganizowany protest.
-
„Co za czasy. Kiedyś nauczyciele mieli powołanie, uczyli nawet pad zaborami, narażali życie”.
Znany duchowny ojciec Knabit „zasłynął” wśród nauczycieli za sprawą wpisu: „(…) wiem, jaką cenę płacili polscy nauczyciele za nauczanie polskich dzieci w zaborach rosyjskim i pruskim. I wiem, że podczas okupacji niemieckiej zapłatą dla nauczycieli tajnych kompletów w razie dekonspiracji był obóz lub nawet śmierć. A jednak trwali na służbie”. Postawa nauczycieli działających w podziemiu podczas okupacji czy takich, którzy podczas zarobów sprzeciwiali się na przykład rusyfikacji, jest godna podziwu – nie oznacza to jednak wcale, że dziś mamy żyć i pracować w podobnych warunkach. Ci nauczyciele kształcili kolejne pokolenia Polaków właśnie po to, aby byli wolni i mogli cieszyć się swoimi prawami, do których należy także prawo do odpowiedniej zapłaty za wykonywaną pracę. Każdy z nas ma prawo dążyć do poprawy swojego bytu – można powiedzieć, że dzięki temu masz gatunek się rozwija. Sądzę, że gdybyśmy dzisiaj (nie daj Boże!) utracili niepodległość, to wielu nauczycieli byłoby w stanie pracować za darmo, dla wyłącznie dla idei – ale nie znajdujemy się w takiej sytuacji, a prawo i nauczanie KK „potwierdzają”, że za pracę – także tę wykonywaną z pasją – należą nam się pieniądze. Takie argumenty, jak ów użyty przez o. Knabita, to nawoływanie do pseudomęczeństwa, które niczemu dobremu nie służy.
-
„To tylko awantura polityczna”.
Niemal każda partia, która ma trudności z komunikowaniem się ze społeczeństwem, a jednocześnie chce utrzymać władzę, tłumaczy w ten sposób strajki i manifestacje – ma to dowodzić złych intencji protestujących. W pewnym senie każdy strajk jest polityczny – bo to właśnie rządzący mogą wprowadzić zmiany, które poprawią warunki bytowe obywateli. Jednak w strajk są zaangażowane nie tylko osoby, które mają poglądy bliskie PO, .N czy Wiośnie – swoich praw domagają się ludzie zarawóno bliżsi prawej, jak i lewej stronie. Owszem, buta pani Zalewskiej i wprowadzenie reform bez dostatecznej ilości konsultacji „uruchomiło” wielu nauczycieli – ale nie są oni przez nikogo „sterowni” czy „opłacani”. Choć nasza niechęć do PiSu nie stanowi tajemnicy, to jednak gdyby u władzy była jakakolwiek inna partia, to również wspieralibyśmy postulaty nauczycieli.
-
„Strajk to grzech”.
Na forach internetowych (zwłaszcza tych gromadzących chrześcijan) argumentem „ad katolikam” często zamykane są niemal wszystkie dyskusje. Nie inaczej jest zatem ze strajkiem nauczycieli, który – zdaniem części katolików – jest niezgodne z nauczaniem Kościoła. Jednak takie stawianie sprawy świadczy o nieznajomości katolickiej nauki społecznej, zgodnie z którą pracownik ma prawo domagać się godziwego wynagrodzenia. Także chętnie „powoływany na świadka” w dyskusjach publicznych Jan Paweł II w encyklice „Laborem exercens” pisał, że pracownik ma prawo strajkować: „Pracownicy powinni w związku z tym mieć zapewnione prawo do strajków, bez osobistych sankcji karnych za uczestnictwo w nim”. Jednocześnie papież zaznaczał, że ta forma walki o swoje prawa stanowi ostateczność.
Do której, naszym zdaniem, nauczyciele zostali doprowadzeni.
max-text 5
Jednak strajkujący nauczyciele wyrządzają krzywdę – i dzieciom, a samym sobie jeszcze bardziej.
– Nie słyszałem, żeby któryś z nauczycieli walczył o zmianę systemu… nie ma takich postulatów…dorabia się tylko ideologię… Słyszę tylko o kasie!
– Po wtóre, krzywdę wyrządzają sobie, bo dali się zmanipulować „szefowi”… Pod takim sztandarem nigdy bym nie walczył! Przywódca, jego morale i kwalifikacje, nie są obojętne! Przykro to pisać, ale daliście się wyrolować… Szefom wcale nie o nauczycieli chodzi!
– Sobie nawzajem krzywdę wyrządzają, bo zachowanie wobec kolegów i koleżanek niestrajkujących (strajk jest dobrowolny!) jest moralnie nie do przyjęcia, to dno… To mnie jakoś szczególnie boli, bo wyszły na wierzch najniższe instynkty tzw. „kulturalnych ludzi”…
– I największa przegrana – reasumując – to jeszcze większa utrata autorytetu… sorry, ale za „miskę soczewicy”…
– O godnej zapłacie, pięknie tu piszą, o nauce społecznej Kościoła, o prawach… to przecież są jednostronne bzdury: tam kończy się twoje prawo, gdzie zaczyna się prawo innych, tym bardziej, że chodzi o dzieci i młodzież, czyli słabszych !!! Oni mają prawo do zdawania egzaminu w odpowiedniej atmosferze!
– Czy to się komuś podoba czy nie, ale ten strajk ma znamiona szantażu, w którym ofiarami są wychowankowie…
Wiem, że nauczyciele umywają ręce i twierdzo, że to „ci inni” do tego ich zmusili… człowiek jest prawy lub nie w swoich czynach, inni nie mogą tego zmienić…
Yu
max-text 5 bardzo mądrze napisane. Podpisuję się obiema rękami.
Tadeusz
Max-text 5: Świetnie napisane!
Andrzey
Strajk lekarzy (kosztem pacjentów), strajk nauczycieli (kosztem uczniów) jest po prostu niemoralny. Bo krzywdzi osoby bezbronne, bezradne, potrzebujące czy to leczenia, czy egzaminów.
Pamiętam duuuży strajk lekarzy (za czasów pani premierki Hanny Suchockiej). Moja znajoma niestrajkująca lekarka uwijała się w przychodni, przyjmując „swoje” i „nieswoje” dzieci. Lekarze wywalczyli bodaj 300 zł podwyżki, których moja znajoma lekarka nie dostała. Na pytanie: dlaczego? otrzymała odpowiedź: no chyba pani nie zależało, skoro pani nie strajkowała.
Napisała Pani,że godne wynagrodzenie nauczycielek i nauczycieli przyniesie w efekcie „lepszą przyszłość dla uczniów”. W przypadku strajku lekarzy i sytuacji pacjentów to (ta lepsza przyszłość) ewidentnie się nie sprawdziło.
Marzena
A jak Pani skomentuje takie zachowania wobec tych, którzy są w komisjach egzaminacyjnych i poddano ich takiej presji i zachowaniom?
wiadomosci.wp.pl/strajk-nauczycieli-2019-dlawilam-sie-lzami-widzialam-ich-pogarde-6369694828324481a
wiadomosci.wp.pl/strajk-nauczycieli-2019-lamistrajki-wrogami-numer-jeden-strajkujacy-apeluje-powstrzymajmy-te-nienawisc-6369572951554177a
Ppp
Ad 1 – Pominęła pani kwestię NAJWAŻNIEJSZĄ: stres uczniów mających w tym momencie egzaminy. Jakby się pani czuła, gdyby musiała najpierw przygotowywać się do egzaminu, a potem by się okazało, że nie wiadomo, kiedy będzie z przyczyn całkowicie niezależnych od Pani? Nauczyciele powinni zapłacić uczniom za ten stres, a w przypadku zablokowania matur – dodatkowo zapłacić za stracony czas. Jeśli bowiem uczniowie nie dostaną świadectw, to maturę będą zdawać dopiero za rok. Gdybym miał dziecko przed maturą, już bym miał gotowe pozwy.
Ad 2 – Są różne przedmioty i różni nauczyciele. Znałem i takich, co tylko przetwarzali podręczniki lub odczytywali kilkunastoletnie skrypty. A jak ktoś robi za dużo klasówek, to sam sobie jest winien, że je potem musi sprawdzać. Zatem argument słuszny, tylko nie w całości i nie zawsze.
Ad 3 – Muzealnicy też mają wyższe wykształcenie i zarabiają jeszcze mniej. Generalnie jednak nauczyciele zdyskwalifikowali się TERMINEM strajku, a nie postulatami.
Ad 4 – Zapomina pani o UCZNIACH, którzy pracują najwięcej, najciężej, za darmo i muszą się zajmować wszystkim, a nie tylko swoją specjalizacją. Należy się sprzeciwiać poniżaniu, ale nie kosztem PONIŻANIA JESZCZE SŁABSZYCH.
Ad 5 – Pozostaje powtórzyć: nie kosztem PONIŻANIA JESZCZE SŁABSZYCH.
Ad 6 – Kto strajkuje tuż przed wyborami, sam się naraża na takie zarzuty zwłaszcza, jeśli przedtem siedział cicho. Strajk w zeszłym roku spowodowałby mocne osłabienie tego argumentu. Po prostu p. Broniarz i jego ekipa nie zdali egzaminu ze strategii.
Ad 7 – Strajk to nie grzech, ale krzywdzenie słabszych od siebie już tak. Patrz pkt. 1. 4 i 5.
„max-text 5” – PEŁNA ZGODA.
Pozdrawiam.
Agnieszka
Autorko – o jakie zmiany programowe walczą nauczyciele w tym strajku? Tu idzie o pieniądze – to jest jedyny warunek, który moża zakończyć strajk! To co piszesz to już manipulacja… jeśli będą zmiany w oświacie ale kasy nie będzie – strajk trwa, jeśli będzie kasa ale nie będzie zmian – strajk zostaje zakończony – to jasno mówią nauczyciele.
Nie masz pojęcia o tym środowisku – przykład – podanie do szkoły składa mgr fizyki, młody, dobrze wykształcony, ale w szkole fizykę prowadzi już pani X po podyplmówce, idzie jej marnie ale przecież nikt jej NIE ZWOLNI — nikt, więc podanie młodego mgr fizyki ląduje w szufladzie…. i ten mgr fizyki idzie szukac pracy poza szkołą, bo pani X jeszcze 20 lat będzie pracować. I co tu zmiania podwyżka? NIC! Podwyżki nauczyciele powinni otrzymać bez dwóch zdań ale nie można zaklinać rzeczywistości, że nie krzywdzą oni dzieci – sam strajk jest ok, nawet bardzo dobry pomysł ale już akcja nieklasyfikowania maturzystów to jawna krzywda! realna! Można strajkować, można nie brać udziału w egzmainach, ale niszczyć maturzystom przyszłość przez brak klasyfikacji?! to jest zło i trzeba je nazywać po imieniu! uczniowie prywatnych szkół lub dobrych LO (jak np XIV LO we Wrocławiu) podejdą do matur w terminie – tam rady będą lub już się odbyły, a inni – jak np z IX LO we Wrocławiu czy słynnego 'Marcinka’ w Poznaniu? Co te dzieci zawiniły, że nie dostaną świadectw i nie podejdą do matur w terminie? Pracowałam kiedyś w szkole, dziś jedne moje koleżanki nie strajkują bo uważają, że to moralnie niesłuszne (siedzą w tym zawodzie od 20 lat i więcej). Inne – młode koleżanki strajkują ale np same mają swoje dzieci w prywtanych placówkach (dlaczego nie w państwowych, w których same pracują – szkoły rejonowe ich dzieci? czy mają coś do 'zarzucenia’ kadrze?). pieniądze są potrzebne ale to nie one uzdrowią szkolnictwo – czy po podwyżkach zostaną ze szkół wydaleni nauczyciele, którzy miernie wykonuja swoją pracę aby w ich miejsce można było przyjąć nauczycieli-specjalistów? nie… rozmowy o podwyżkach muszą być połączone z rozmowami o zmianach poważnych w szkolnictwie – inaczej to w tej grupie zawodowej 'nie przejdzie’ i do tego dąży rząd – to ma być ten okrągły stół.
Agnieszka
Przepraszam za tyle wykrzykników 🙂 mimo, że nie pracuję w szkole już dłuższy czas bardzo się utożsamiam z nauczycielami, bardzo lubiłam moją pracę i byłam w niej sumienna i przez to co się dzieje ponosza mnie emocje 🙂 dziś boli mnie, że 'w imię’ strajku pozwala się 'na wszystko’ a jednak cel nie uświęca środków i pamiętajmy o tym – sam strajk – ok, brak udziału w egzminach – każdy niech osądzi sam w sumieniu, ale brak klasyfikacji dla maturzystów jest złem – nie wierzę, że są w tym zawodzie osoby, które stać na 'takie decyzje’. Bardzo popieram podwyżki dla naczycieli – zwłaszcza tych młodych stażem ale nie bez zmian w szkolnictwie – to musi iść w parze – chcę żeby w szkole pracowali ludzie do tego się 'nadający’ ale ten strajk do tego nie prowadzi i manipulacją jest gdy słyszę, że prowadzi on do zmian w systemie, do zmian w podstawach programowych – nie, to jest strajk dla pieniędzy i nauczyciele mają do niego prawo – to jest słuszny powód, który może przynieść w przyszłości korzyście też uczniom (może zatrzyma w zawodzie garstkę tych 'z powołania’ lub zachęci nowych ) ale to nie jest to czego trzeba by uzdrowić oświatę – sama podwyżka to za mało aby poprawić jakośc kadry w szkołach – moja stara 'matematyca’, której poziom wiedzy i umiejętności pozostawiał wiele do życzenia, miała przepracować ten rok jako ostatni i iść na emeryturę – ale zapowiedziała, że jeśli będą podwyżki to ona jeszcze popracuje…. Dyrektorzy firm chcą miec najlepszych pracowników – dyrektorzy szkół mają inne 'priorytety’ przy rozdawaniu etatów (nie po to pani X robiła podyplmówkę, by nie mieć teraz etatu; pani Y jest koleżanką od 20 lat nie można jej nie dac godzin; pani Z no cóż – przecież nie może jej dyrektor zwolnić więc któraś klasa musi 'cierpieć’ jej nauczanie) – to jest ta diametralna różnica która powoduje, że podwyżka pensji nie wystarcza aby mieć dobrą kadrę. Pracując w szkole bardzo mierziła mnie niekompetencja innych nauczycieli, którzy mimo sprzecwiu rodziców kogoś uczyć 'musieli’. Znajome małżeństwo nauczycieli rozważa czy u córki nie przejść na nauczanie domowe – tak sa rozczarowani poziomem nauczania szkoły choć wybrali topową w ich mieście – lepszej się nie da. podwyżi mają sznasę coś zmienić ale to jest czubek góry lodowej.
Tadeusz
Jak ktoś jest odporny na przykazanie miłości bliźniego, to nie dziwię się, że nie zauważa kiedy wyrządza się OLBRZYMIĄ KRZYWDĘ DZIECIOM I MŁODZIEŻY. Niech pani sobie najpierw zrobi dobry rachunek sumienia, a nie dorabia ideologię do przekrętu moralnego i samozniszczenia swego autorytetu przez tych fircyków, których można oglądać na filmach, jakie sami publikują. Gdzie tam jest mowa o wzniosłych sprawach, które próbuje pani wepchnąć na siłę w ich usta? Proszę podać choć jeden przykład. Co gorsza są to popisówki a braku umiejętności czytania i słuchania ze zrozumieniem. I u kogo takie braki? U nauczycieli – przecież to ich dyskwalifikuje totalnie.
Dorota
kilka słów ode mnie. Jestem pedagogiem. Nie nauczycielem, ale według ustawy – pracownikiem socjalnym. Dlaczego? Dlatego, że pracuję w Domu Dziecka. Oczywiście jako wychowawca i w związku z tym przy podejmowaniu pracy wymagano ode mnie okazania dyplomu wyższej uczelni pedagogicznej. Jako, że system kształcenia jest tak przygotowany, że po trzech latach uzyskałam tytuł nauczyciela edukacji wczesnoszkolnej, a po kolejnych dwu – magistra pedagogiki, to kim jestem?
Kilka lat wstecz moi koledzy i koleżanki pracowali jeszcze na Karcie Nauczyciela (25h/tyg). Dziś pracujemy po 40 godzin w tygodniu. Oczywiście przysłowiowy świątek – piątek, noce, ferie, wakacje i przysługuje nam max – 26 dni urlopu w ciągu roku.
A co robi wychowawca DD podczas swojej pracy? Dba o dzieci? Tak, ale jest opiekunem, pielęgniarką, momentami kucharką, wychowawcą, nauczycielem (uwierzcie, uczę wszystkich przedmiotów!!!, z zakresu klas I SP, poprzez resztki gimnazjum i czasem nawet rozwiązuję licealne zawiłości). Nasze dzieci, to w większości dzieci z ogromnymi problemami i deficytami. I szkoła w ich przypadku wykazuje się minimalną pomocą. Z żalem to piszę, ale tak jest. Ale nie to chodzi. Chodzi o to, że nie trzeba porównywać godzin pracy nauczyciela z kierowcą, czy piekarzem – można to zrobić na tym samym poziomie – nauczyciel, pedagog w różnych miejscach pracy. Wtedy widać różnicę. I można ocenić kto, ile i za ile pracuje. Bo moja praca również nie kończy się po wyznaczonych godzinach. Moją pracę zabieram do domu niemal zawsze. I tutaj na pewno wiedza o czym mówię wszyscy wychowawcy Domów Dziecka.
Dziś chodzi o strajk i o to, czy jest on zasadny i etyczny. Zasadny? Nie oceniam – podejrzewam, że każda grupa zawodowa chciałaby zarabiać więcej. Ja również. Etyczny? Wątpię. W każdym razie nie w tym czasie i nie w tej formie. Nie kosztem dzieci. Moja koleżanka – niestrajkująca nauczycielka powiedziała, że tyle pracy wkłada w przekazanie swoim uczniom zasad życia, reguł postępowania, uczy ich sympatii i empatii, że dziś nie umiałaby spojrzeć im w oczy wykorzystując taki moment w ich życiu, w którym przystępują do pierwszych egzaminów, do dojrzałych wyborów. Wiem, co czują dzieci, wiem ile stresu przeżywają poprawiając oceny, próbując dogonić swoich rówieśników z poziomem wiedzy. Czy to my – dorośli, nauczyciele, pedagodzy mamy wymagać od dzieci zrozumienia???? Czy to one mają ponosić koszty? Nie. Wydaje mi się, że chyba niektórym umknęło coś z etosu pracy.
Słyszałam wiele głosów popierających strajkujących nauczycieli, ale w większości przypadków, kiedy rozpoczynaliśmy rzeczowa rozmowę, głosy te cichły.
I kończąc chciałam powiedzieć, że decydując się na pracę w służbie innym – jako lekarz, pielęgniarka, nauczyciel musimy pamiętać, że mamy pod swoimi skrzydłami słabszych, mniejszych od siebie. Decyzja była podjęta przez nas – oni nie powinni ponosić kosztów.
T7HRR
I co da ten strajk?
Pewność jaką będą mieli uczniowie, że większość nauczycieli w razie czego ich po prostu zostawi.
Co nam wasze egzaminy…
– dla nas liczy się kasa = godne życie
– ew. obalenie PiSiorów jest warte roku z życia maturzystów.
Leonii
Podzielam wiele z opinii przedstawionej przez autorkę może dlatego, że należę do grupy zawodowej jeszcze bardziej niż nauczyciele pozbawionej możliwości walki o poziom swojego wynagrodzenia – pracowników kultury w tym muzeów, domów kultury, teatrów i bibliotek. Nasze prawo do strajku jest tylko teoretyczne – kto się bowiem przejmie strajkiem kiepsko wynagradzanych pracowników muzeum czy biblioteki?
To nie jest tak, że za stan nauczania podstawowego i średniego odpowiadają tylko nauczyciele – oni pracują w warunkach jakie stwarzają im rządzący – a przeciwników strajku takie patrzenie na przyczynę strajku zupełnie nie interesuje. To rządzący stanowią prawo jak w Polsce określające ma wyglądać kształcenie dzieci do 18 roku życia, to rządzący decydują o kwotach przeznaczanych na nauczanie, a gdy pieniędzy jest mało a prawo źle pomyślane to selekcja do zawodu jest negatywna, bo lepsi znajdują intratniejsze zajęcia i odchodzą. Nie jest też dobrze, gdy nauczyciele wkładający serce w pracę z uczniami i starający się wypełniać obowiązki sumiennie pracują ze świadomością nędznego wynagrodzenia. Czy ktoś mi może powiedzieć dlaczego taki człowiek miałby z góry godzić się z taka sytuacją?
Oczywiście każdy chciałby mieć więcej pieniędzy, ale jak z jednej strony pisze się o o nauczycielach w kontekście złego nauczania, a z drugiej nie pozwala by były fundusze na zatrudnienie lepszych to coś tu jest nie tak z rozumieniem skutków i przyczyn. Argument o 'niesieniu misji’ i 'niekrzywdzeniu słabszych’ proszę kierować do najsilniejszej grupy społecznej – polityków rządzących partii koalicyjnych – bo mam wrażenie, że oni są na taki argument całkowicie zaimpregnowani i to niezależnie od tego która opcja jest przy władzy. Problem z wynagrodzeniami za pracę w budżetówce to problem ciągnący się od dziesięcioleci i nie ma w parlamencie partii której politycy nie byli by „umoczeni” w finansowe dobijanie szkolnictwa czy kultury.
Oczywiście skutki strajku nie powinny dotknąć dzieci w terminie długofalowym, tzn. każde z dzieci powinno mieć możliwość zdawania egzaminu od którego zależy jego dalsza edukacja. Zaimpregnowanych polityków zapatrzonych w bliskie wybory perspektywa, że jakieś dzieci nie będą mogły zadawać egzaminu wzrusza i oburza przede wszystkim przed kamerami i mikrofonami, więc jako winni takiej sytuacji będą kreowani wyłącznie nauczyciele i dlatego nie widzę szans powodzenia strajku. Co do stresu związanego z niepewnością egzaminacyjną to proszę mi nie pisać takich dyrdymał – jestem z generacji której przyszło zdawać maturę w stanie wojennym więc sytuacja była dużo bardziej stresująca. Wygooglować informację o pozapłacowych żądaniach strajkujących też nie jest trudno, więc argument o braku innych po za płacowymi postulatów świadczy o tym, że nie chce się wiedzieć o strajku tego co nie pasuje do z góry przyjętej oceny działań nauczycieli. Pozostaje pytanie, czy nauczyciele nie uciekną się do metody wykorzystanej przez policjantów i po świętach wielkanocnych wielu z ich nagle zachoruje.
Agnieszka
Tak dla uzupełnienia wypowiedzi powyżej dodam wszystkie postulaty ZNP 🙂
Postulaty ZNP są następujące:
1. Podwyżka w wysokości 1000 zł dla pracowników pedagogicznych
2. Większe nakłady na oświatę z budżetu
3. Zmiana oceny pracy nauczycieli
4. Zmiana ścieżki awansu
5. Dymisja minister Anny Zalewskiej
Irena
Jakie są obecnie skutki strajku? Kto ponosi konsekwencje strajku? Uczniowie i rodzice. Czy uczniowie i rodzice mają wpływ na spełnienie postulatów strajkujących? NIe. Tzn że cierpią niesprawiedliwie.
Magdalena
Dlaczego rodzice nie wspierają nauczycieli?Jak to nie mają wpływu na spełnienie postulatów strajkujących?Może najwyższy czas,aby i rodzice skierowali pretensje w imieniu swoich niesprawiedliwie cierpiących dzieci do MEN,wszak oni mogą najwięcej.
Agnieszka
Magda – nauczyciele plus rodzice i tak nie 'wyczarują kasy’ – tu jest czysta polityka – głosy już są 'kupione’ przez 500+ na pierwsze dziecko oraz 13ste emerytury – z którego ma rząd zrezygnować by dać nauczycielom? Do tego Broniarz jest mało wytrawnym graczem… Zamiast kreować nauczycieli 'na męczenników’ (jak to było przy strajku lekarzy) on już na początku wyskoczył z blokowaniem promocji do kolejnej klasy…. Można strajkować, można nie siedzieć na egzaminach ale zamiast głupich 'ścieżek zdrowia’ dla egzaminatorów wysyłać komunikaty : jest nam bardzo przykro, że nie możemy być z Wami nasi uczniowie. Potem w geście 'dobroci’ zawiesić strajk by zrobić klasyfikacje maturzystów i znowu strajkować. To by dało zupełnie inny efekt i inny obraz nauczyciela w oczach społeczeństwa. Drugi problem to taki że ludzie albo sami będąc w szkole albo mając tam dziś dzieci narzekają na nauczycieli (Magda, niestety jest wielu przeciętnych nauczycieli do pracy których można mieć sporo ale…) i to też nie zachęca do poparcia tego strajku. I na koniec moje zdanie – podwyżki i to znaczne powinny iść w parze ze zmianą wielu innych elementów pracy nauczyciela – zwłaszcza odrzucenia komunistycznego 'czy się stoi czy się leży 5tys się należy’ – sama pracowałam w szkole i byli nauczyciele, którym przyznałabym wręcz medale za ich pracę i tacy za których się wstydziłam.
Amina
Jestem nauczycielką, ale nie popieram strajku nauczycieli.
Owszem, zarabiamy zbyt mało w stosunku do ilości pracy jaką przychodzi nam wykonywać, ALE….
Gdybym chciała dużo zarabiać, to bym poszła do korporacji. A jednak wybrałam szkołę.
Dla mnie ważne było, żeby mieć ferie I wakacje. I mam więcej wolnego niż inni. To jest niezbędne, żeby zregenerować siły po tej naprawdę wyczerpującej pracy. Ale ta praca to mój wybór. Poza tym nie chcę strajkować, bo ten rząd zlikwidował tzw. Godziny Karciane , czyli darmową pracę 2h w tygodniu. Jestem im wdzięczna za to i uważam że to nie w porządku, że ludzie o tym nie pamiętają. Ja pamiętam.
kolo
Cały artykuł to niezła propaganda. Pisana przez osobę, która nie czyta rzeczywistości. W jednym się zgodzę. To początek zmian. Wkrótce zostanie zmieniona karta nauczyciela i pensum.
Hannah
Myślę, ze największy problem z podwyzkami do nauczycieli jest taki, ze jest w nim ogromna różnorodność. Jest nauczyicielka historii, która do przygotowania lelcji bardzo się przykłada, próbuje w przystępny sposób wyłożyć te wszystkie nudne daty i wydarzenia, organizuję kółko historyczne po lekcjach, poświęca swój czas i jest też nauczyciel WFu, który rzuca piłke chłopakom i mówi niechętnie ” pograjcie sobie”, poczym idzie na ploty do WFistki. I tutaj widzę duża niesprawiedliwość. Oczywiscie lepiej żeby ogólnie nauczyciele zarabiali godnie, choć niektorzy naprawdę mają znacznie mniej wymagań wzgledem wykladanego przez nich przedmiotu. Ale czy nie powinno się np. realistycznie spojrzeć na to jak pracuje dany nauczyciel i biorąc to pod uwagę ustalać jego wynagrodzenie? Czy nie powinno się kontrolować pracy nauczyciela? Czy może jednak ktoś ich kontroluje i sprawdza? Pamietam ze szkoły, ze przez 4 lata technikum nauczycielka historii ladwie pare razy podyktowala nam notatki. Oczywiście uczniowie powinni umieć sami pisać notatki, ale nauczycielka zajmowała się głównie sprawdzeniem tych notatek i mowieniem jak to źle zostaly spisane. Była nauczycielka angielskiego, która była zabiegana i naprawdę się starała. Nauczycielka matematyki też się starała, Ale byli też tacy którzy praktycznie nic nie robili i nikt im nic nie powiedział. Myślę, że nauczyciele powinni dostać podwyżki, ale powinno się też zmienić ten chory system edukacji i spojrzeć na pracę nauczycieli i kontrolować to jak pracują.
Katolwica
Nie sposób się z Panią nie zgodzić. Jasne, te podwyżki powinny być początkiem głębokich przemian w szkolnictwie – należy wypracować nowy system nagradzania i premiowania nauczycieli itd. Zmiana warunków finansowych to rzecz bardzo ważna, ale nie jedyna do zrobienia. Pozdrawiam Panią serdecznie!
Tadeusz
Katolwica: „mam nadzieję, że uda im się wywalczyć godne wynagrodzenie – i w efekcie lepszą przyszłość dla uczniów.” Bogu dzięki się nie udało, bo wiemy o co walczyli mówiąc o lepszej przyszłości dla uczniów – blokada egzaminów i matur. Rzeczywiście wspaniała lepsza przyszłość: powtarzanie roku mimo opanowania materiału, mimo dużego wkładu własnej pracy. I tu wychodzi lewacka hipokryzja, nie boję się napisać ślepy terroryzm, może bez bomb, ale raniący na ślepo niewinnych i to bardzo mocno. Zacznij patrzeć obiektywnie i z empatią – ponoć jesteś psychologiem, psychoterapeutą, specjalistą od umiejętności społecznych, a tu taka wtopa (jak mówi młodzież). Czego uczysz nauczycieli? Jak bardziej dokuczyć uczniom? Ile miałaś warsztatów dla dzieci pt. jak radzić sobie, gdy nauczyciel szantażuje mnie brakiem egzaminu, niesprawiedliwie odmawia promocji? Katolwico, gdzie sprzedałaś swoją moralność? bo Ewangelię zgubiłaś już dawno…