Kiedy robimy zdjęcia, które mają potem znaleźć się na instagramie albo w innych mediach społecznościowych, zazwyczaj staramy usunąć bałagan, który zepsułby nam kadr. Później, w momencie dodawania tych starannie wykadrowanych obrazków na insta, często dodatkowo nakładamy na nie filtr, aby przyjemniej się na nie patrzyło.
Nie ma niczego dziwnego w tym, że lubimy patrzeć na piękno. To zupełnie naturalne, że staramy się, aby nasze otoczenie było schludne, a ulice i place miast, w których żyjemy, prezentowały się estetycznie. Człowiek od zarania dziejów poszukuje piękna, a także sam je tworzy. Ale w imię piękna i własnego komfortu estetycznego nigdy, pod żadnym pozorem, nie wolno uderzać w drugiego człowieka.
Propozycja jednego z krakowskich radnych, aby pozbyć się z reprezentacyjnej części miasta osób bezdomnych, była właśnie chęcią zadbania o własne przyjemne doznania kosztem innych ludzi. Na reakcję internetu nie trzeba było długo czekać – od razu pojawiło się wielu „specjalistów” od bezdomności, którzy tłumaczyli, czemu nie mają nic do bezdomnych, ALE… (nie powinno ich tam być, mogą być niebezpieczni, dzięki widokowi ładnego Krakowa miasto więcej zarobi i wszyscy na tym skorzystają i tak dalej). Niektórzy internauci podawali też argument, że pomoc bezdomnym w formie częstowania ich jedzeniem i nawiązywania z nimi relacji jest „dawaniem ryby zamiast wędki”, a więc jest nieskuteczna. Cóż, jasne, że najlepiej jest dać komuś wędkę – ale ta osoba musi najpierw mieć gdzie łowić ryby, a po drugie – umieć to robić. Dopóki nie są spełnione oba te warunki – poczęstowanie kogoś rybą jest potrzebnym i pięknym gestem. Jezus otaczającym Go głodnym ludziom dał właśnie chleb i – nomen omen – ryby.
Na szczęście nie zabrakło również osób prezentujących podejście humanistyczne i po prostu zdroworozsądkowe – i te stanęły właśnie w obronie „Zupy na Plantach”. O godności osób bezdomnych przypomniał między innymi Rzecznik Praw Obywatelskich, a także prezes Federacji na rzecz Rozwiązywania Problemu Bezdomności. W istocie wszyscy ludzie, którzy wyrazili solidarność z bezdomnymi i wsparli Zupę na Plantach, stanęli w obronie Praw Człowieka, które posiadają przecież również ci, którym aktualnie w życiu powodzi się gorzej.
A że jedną z osób dobrze znających się na temacie bezdomności jest mój kolega Łukasz Strąkowski, poprosiłam go o udzielenie odpowiedzi na kilka pytań. Polecam uwadze to, co ma on do powiedzenia.
Katolwica: Kiedy otwieram poradniki z zakresu samorozwoju, to czytam w nich, że człowiek sam jest kowalem samego losu i ma to, na co się odważy. Dlaczego zatem ludzie znajdują się na ulicy? Czy „sami się o to prosili”?
Łukasz Strąkowski: Za każdą osobą bezdomną stoi inna historia. Rzadko kiedy jest tak, że do bezdomności prowadzi jedna droga – zazwyczaj można mówić o współwystępowaniu różnych czynników – trudna sytuacja rodzinna, utrata pracy, poczucie wstydu, brak wsparcia społecznego czy uzależnienie, a przeszłość osób bezdomnych potrafi być bardzo dramatyczna. Często też słyszę, że ktoś „nie wyobraża sobie, że można skończyć na ulicy i taki ktoś sam jest sobie winien”. Pomyślmy, czy ktokolwiek z nas chciałby skończyć na ulicy do czego prowadziłby świadomie i z determinacją prowadziłby do takiego stanu rzeczy. Otóż nie. Przypomina mi się historia jednego z panów, który uparcie twierdził, że jest bezdomnym z wyboru. Jednak gdy się z nim dłużej porozmawiało – okazywało się, że nie miał żadnej alternatywy. A o wyborze mówimy wtedy, gdy stoją przed nami różne możliwości. Moim zdaniem nie ma czegoś takiego jak „bezdomność z wyboru” i tego typu myślenie jest bardzo krzywdzące dla całej społeczności osób bezdomnych.
K: Jakie mechanizmy psychologiczne Twoim zdaniem sprawiają, że niektórzy radni krakowscy (ale przecież nie tylko oni) chcieli usunąć osoby bezdomne z reprezentacyjnej części miasta?
ŁS: Zazwyczaj u tego typu działań stoją silnie zakorzenione stereotypy. Tak może być też w tym przypadku. Co ciekawe, na naszym lokalnym podwórku, w Łodzi, mamy podobną sytuację, ale tutaj to mieszkańcy chcą usunąć bezdomnych ze swojej dzielnicy. Stereotypy mają też to do siebie, że wiążą się z brakiem odpowiedniej wiedzy – być może krakowskim radnym przydałaby się rozmowa ze streetworkerem albo osobami bezdomnymi?
K: Wychodzenie z bezdomności nie jest łatwym procesem. Od czego zależy jego skuteczność i kto ma największą szansę, aby znacząco poprawić swoją sytuację?
ŁS: Skoro mowa o szansach, to należy zwrócić uwagę na politykę pomocy osobom bezdomnym czy osobom wykluczonym społecznie, która w Polsce kuleje. Czas oczekiwania na mieszkanie socjalne albo miejsce w DPS to po prostu kpina. A można choćby wziąć przykład z Finlandii, gdzieś już od paru dobrych lat funkcjonuje program „Housing First”. W skrócie polega to na tym, że osoby bezdomne dostają lokum, czy to w domu, czy to w bloku, za które muszą odprowadzać jakieś niewielkie opłaty, w których częściowo partycypuje państwo. Podobny, pilotażowy program został wprowadzony w Słowenii. Dlaczego tego typu działania odnoszą sukces? Między innymi dlatego, że osoby bezdomne nie muszą przebywać w instytucji totalnej do których należy schronisko i pomaga im to zachować pewną dozę autonomii. Mam też wrażenie, że im dłużej ktoś pozostaje w sytuacji bezdomności, tym trudniej mu z niej wyjść. Dlatego tak ważny jest czas.
K: Parę lat temu było głośno o youtuberce, która śmiała się z bezdomnego i chwaliła się tym w sieci. Czy sądzisz, że takie postawy są częste i czy istnieje na nie przyzwolenie?
ŁS: Nikt, kto ma odrobinę empatii nigdy nie pozwoli na tego typu zachowania i nie będzie ich podejmować. Dworowanie sobie z kogoś, kto jest w gorszej sytuacji życiowej od nas pokazuje, że to my możemy wymagać pomocy specjalisty.
K: Co Ty jako osoba psycholog dajesz osobom z którymi pracujesz – i co kontakt z nimi daje Tobie?
ŁS: Bezdomnym często brakuje przestrzeni, w której mogą swobodnie porozmawiać. Nie mają kogoś, kto mógłby ich wysłuchać bez oceniania i pozbyć się tego, co w nich siedzi – to w miarę moich możliwości staram się zagwarantować. Nie pocieszam, nie mówię, że „wszystko będzie dobrze”, raczej staram się wydobyć z moich panów zasoby, mocne strony, które mogą im pomóc. To co od nich dostaje – są to przede wszystkim świetni ludzie, których da się lubić. I potrafią zadziwić mnie swoją zaradnością w niektórych sytuacjach.
Łukasz Strąkowski pracuje na stanowisku psychologa w Łódzkim Schronisku dla bezdomnych mężczyzn Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta w Łodzi, jest działaczem społecznym i redaktorem Studenckiego Radia Żak.
Ppp
Błąd zwolenników twierdzenia „każdy jest kowalem swojego losu” polega na tym, że uważają oni połączenia przyczynowo-skutkowe za sztywne. Tym czasem jest to połączenie oparte na prawdopodobieństwach, a nie na pewnikach. Nie każdy, kto „źle się zachowuje” ma gwarancję bycia ukaranym od losu. Tak samo „idealne zachowanie” nie gwarantuje nagrody w postaci braku problemów.
A prawda jest taka, że mając pecha, można „oberwać za niewinność”.
Pozdrawiam.