7 komentarzy

  1. JK

    Niestety ten żenujący poziom pani wypowiedzi jest wynikiem tego, że nie uczyła się pani matematyki u pani S, czyli pani profesor Barbara Sikorzyńskiej. Że się tak wyrażę, wszyscy debile co nie potrafili narysować wykresu funkcji kwadratowej, czy wykonać innego prozaicznego działania matematycznego na panią profesor narzekali.
    Nie chcę pisać tu laurek na cześć pani profesor, ale powiem tylko, że była najlepszą nauczycielką w ogóle i najlepszą nauczycielką matematyki w liceum, do którego pani uczęszczała.
    Poza tym jeszcze powiem tylko, że wystawia pani jak najgorsze świadectwo włąsnym nauczycielom (ze szczególnym uwzględnieniem nauczycielki jęz. polskiego) wyrażając się o niektórych z nich w ten sposób.
    Ja jestem już ponad trzydzieści lat po maturze i nigdy nie pozwoliłbym sobie tak powiedzieć o moich nauczycielach, choć dyscyplina szkolna była wtedy znacznie większa niż w czasach, kiedy pani uczęszczała do liceum przy ulicy Szkolnej w Sochaczewie.
    Na koniec mam apel do redaktorów portalu. Mam wielki sentyment do Jezuitów. Jestem członkiem WŻCH od 30 lat. I naprawdę jest mi wstyd, że tak zasłużony m. in dla kultury zakon toleruje na swoim portalu takie wypowiedzi.

    • Andrzej

      Szanowny Panie,
      Pana komentarz nie wystawia Pańskiej kulturze najlepszego świadectwa.
      Jest mi wstyd za Pana. A Autorkę bloga (z którą, nawiasem pisząc, bardzo często się nie zgadzam) serdecznie pozdrawiam.

        • Ppp

          1 – Skąd wiesz, kogo ma na myśli Katolwica?
          2 – To, że ktoś nie umie narysować funkcji czy wykonać „prozaicznego” zadania nie znaczy, że jest debilem. Fajnie, że masz zdolności matematyczne, ale ludzie ich pozbawieni nie są z tego powodu gorsi – mogą być lepsi w innych dziedzinach.
          3 – „Najlepsza nauczycielka” nie wyśmiewa i nie wyrzuca za drzwi połowy klasy. Albo mówicie o kimś innym (patrz pkt 1), albo ktoś mija się z prawdą.
          4 – Ocenianie nauczycieli aktualnych lub byłych jest rzeczą normalną. To, że akurat Ty „nigdy byś sobie nie pozwolił” nie ma w tym temacie żadnego znaczenia. Sam miałem kilku złych nauczycieli, których oceniam bardzo surowo i uważam, że mam do tego prawo – Katolwica oczywiście też.
          Artykuł uważam za bardzo wyważony i wręcz zbyt delikatny. Brakuje przypomnienia, że poza spektakularnymi – jasnymi i czarnymi – momentami, jest jeszcze zwykła, codzienna, nudna i często bezsensowna „młocka”. W dodatku przerywana awanturami o bzdury typu „kapcie”, „brak zadania”, czy „niewłaściwy wyraz twarzy”.
          Pozdrawiam.

  2. Tak, tak. Właśnie ta „patologiczna walka o oceny” była dla mnie najgorszym wspomnieniem z liceum. Niby we współczesnym świecie to normalka, ale to wprawiało wielu w kompleksy i stawiało ogromne mury w kontaktach z rówieśnikami. Taki system nadal jest podstawą naszej edukacji. Nadal się łudzimy, że poziom edukacji to same szóstki na świadectwach…

    • JK

      Wszyscy, którzy „odpadli” z mojej klasy w liceum (1/3 pierwotnego stanu klasy) twierdzili, że w tym iceum jest „patologiczna walka o oceny”. Jednakże z mojej klasy dostało się na studia dzienne 18 osób na 22 osoby w klasie i na 19 osób przystępujących do egzaminów wstępnych na studia. Przypominam, że były wtedy egzaminy wstępne na studia. Proszę nie opowiadać, że stawianie wymagań przez nauczycieli to „patologiczna walka o oceny”. Dzisiaj nikt nie stawia wymagań i wszyscy zdają maturę na 30% wiedzy. Za moich czasów 30% wiedzy to była mówiąc dzisiejszym językiem po prostu pała. W wyniku braku „patologicznej walki o oceny” mamy takich niedouczonych publicystów jak autorka tego bloga.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *