… ale by go gonić. Z ostrą amunicją, po cudzym lesie. Może czasem pod wpływem alkoholu, tłumacząc sobie, że „mamy czynić ziemię sobie poddaną”.
Zapewne już słyszeliście, że myśliwi dostali nowe pozwolenia na polowania. Długo się zastanawialiśmy, jak to jest możliwe, że mimo tego, że mamy taki prozwierzęcy rząd (pewien ważny poseł jest zadeklarowanym miłośnikiem kotów i zwierzaków w ogóle) została przegłosowana ta ustawa. Dodatkowo prezydent, który twierdził w kampanii wyborczej, że „nie podpisze żadnej ustawy, która pogorszy los zwierząt”, także ów dokument podpisał.
Co ciekawe, ustawa przeszła w sejmie jednomyślnie, co oznacza że ŻADEN poseł nie uważał jej za złą. Wszyscy – od prawa do lewa – uznali, że lasy można uczynić folwarkiem myśliwych, dlatego też przedstawimy Wam nowe uprawnienia myśliwych.
„Wyp… z lasu, my tu polujemy” nabrało mocy prawnej – Adam Wajrak dla Gazety Wyborczej – jak słusznie zauważył dziennikarz w ustawie dodano punkt: „kto umyślnie utrudnia lub uniemożliwia wykonywanie polowania”, co w praktyce oznacza, że każdy, kto przebywa w lesie (np. grzybiarz), będzie mógł być posądzony o utrudnianie polowania jeżeli myśliwi tak uznają. Nie możemy sobie wyobrazić tego, że idziemy do lasu z naszą córką na spacer, spotykamy myśliwego i słyszymy od niego zacytowane zdanie. Przecież lasy są własnością nie tylko myśliwych, ale także wszystkich osób chcących do niego wejść. To jest nie do pomyślenia, że myśliwy będzie ważniejszy od innego obywatela. Pan Prezydent przecież w swojej kampanii straszył nas filmikiem z ogrodzonym siatką lasem, jako efektem prywatyzacji lasów polskich – cóż, podpisał dokument, który powoduje coś jeszcze gorszego – zasoby zielone czyni własnością grup gości uzbrojonych w śrut i chęć mordu na zwierzętach.
Parki narodowe wolne? – Otóż nie! Nawet w parkach narodowych od teraz będziemy mogli spotkać myśliwych. Przypominając definicję parku narodowego ze słownika PWN: „Względnie duży obszar objęty ochroną prawną, zachowany w stanie naturalnym lub niewiele zmienionym przez działalność człowieka, powołany w celu ochrony najcenniejszych pod względem przyrodniczym i krajobrazowym terenów wraz z całą ich różnorodnością biologiczną, układami i procesami przyrodniczymi oraz lokalnym dziedzictwem kulturowym„. Nie wiemy, jak definicja parku narodowego ma się do nowego prawa łowieckiego – pozostawiamy to Waszej ocenie.
Nasz sprzeciw i gniew budzi także nazwa ustawy – pełna nazwa zaś brzmi „Ustawa z dnia 14 grudnia 2017 r. o zmianie niektórych ustaw w celu ułatwienia zwalczania chorób zakaźnych zwierząt„. Nie za bardzo rozumiemy jak to jest możliwe, że w ustawie o „zwalczaniu chorób zakaźnych zwierząt”, może być w ogóle mowa o nowych uprawnieniach myśliwych do polowań. Przecież myśliwy oddając strzał nie wie czy dane zwierze jest chore czy nie. To trochę tak, jakby dla celu walki z gruźlicą, podjąć decyzję o strzelaniu do wszystkich, którzy mogą być nosicielami prątków Kocha. A że może je przenosić właściwie każdy? No właśnie. Dokładniej bezsensowność takich działań tłumaczą panowie z „Make Poland Great Again” od momentu z linku: https://youtu.be/CNmdF7_4p9I?t=452
Dodając do tej ustawy to, co zostało uchwalone rok wcześniej (w 2016 roku), myśliwi mają 82% terenu Polski dla siebie – w myśl poprzedniej ustawy, każdy nieogrodzony teren prywatny należący do terenu łowieckiego także jest miejscem polowania. Aby wykluczyć ten obszar z terenu łowieckiego należy udowodnić przed sądem, że polowanie uraża twoje uczucia religijne. Żeby było jasne: tu nie chodzi tylko o dobro zwierząt, o to, że jako wegetarianie i miłośnicy międzygatunkowego pokoju sprzeciwiamy się polowaniom w ogóle. Rzecz w tym, że nasz rząd wyżej stawia interesy grupy mającej specyficzne „hobby” (jeśli można tak nazwać strzelanie do żywych, czujących istot w sytuacji braku zagrożenia głodem) niż prawo własności – podstawę wolności i demokracji także według prawicy.
Kiedyś polowanie na terenie prywatnym nazywane było kłusownictwem i groziły za to surowe kary. Dziś kary będą wymierzane tym, którzy kłusownikom (bo jak inaczej ich nazwać?) będą próbowali się sprzeciwić. Czy naprawdę etos myśliwego (budowany na romantycznej wizji rodem z „Pana Tadeusza”) jest wart demolowania obowiązującego porządku prawnego i własnego honoru…?