Witajcie w pierwszej niedzieli wolnej od handlu! Jak spędzacie ten czas?
Piotr Duda, prezes Solidarności, powiedział, że „Niedziela powinna być dla Boga i rodziny”. Oczywiście, że się z tym zgadzamy, jednak czy na pewno osiągniemy to poprzez akty prawne? Przecież jest wiele branż, które mogą dzisiaj działać na starych zasadach – stacje benzynowe, kawiarnie i bistra, sklepy z dewocjonaliami, kina czy teatry. Dlaczego zatrudnieni tam ludzie mają nie mieć wolnej niedzieli dla „Boga i rodziny”? Ponadto, w dzisiejszych czasach czasem trudno jest określić, co jest pracą konieczną, a co nie – i co jest pracą w ogóle. Czy pisanie postu na bloga to praca, czy realizowanie hobby? A co, jeśli na tym zarabiamy? A prowadzenie zajęć w klubie fitness przez fit freaka? No i co ze studentami zaocznymi i ich wykładowcami? Poza tym, nie wiadomo, czy żarty o Orlenie, który otworzy stoiska z nabiałem, nie staną się rzeczywistością. Albo czy sieciówki odzieżowe nie wprowadzą nagle do sprzedaży łańcuszków z podobiznami Jezusa – w końcu sklepów z dewocjonaliami ustawa nie obejmuje… Sprytni przedsiębiorcy zapewne znajdą wiele sposobów, aby zakaz obejść. Poza tym, w czym „gorsze” są kelnerki od kasjerek? One przecież „obowiązkowego” wolnego nie mają. No i co z niekatolikami, którzy swoje dni świąteczne obchodzą kiedy indziej…?
Choć idea niedzieli spędzonej w kościele i domowym zaciszu jak najbardziej do nas przemawia, to jednak nie jesteśmy fanami nowej ustawy – nie jesteśmy raczej zwolennikami „ręcznych” rozwiązań. Pytań jest zbyt wiele, by odpowiedzieć na nie jedynie ustawą zakazującą niedzielnego handlu. Jedynym trwałym rozwiązaniem problemu przepracowania i braku czasu dla rodziny byłoby wypracowanie nowej kultury zatrudnienia. Rodziny z pewnością byłyby szczęśliwsze, gdyby pracodawcy szanowali to, że ludzie – nawet ci zatrudnieni na umowach zlecenie – mają prawo do życia prywatnego i wolnych dni (dla wielu osób zapewne byłaby to właśnie niedziela). I gdyby ludziom – a więc i studentom, i seniorom – płacono tyle, by nie musieli oni pracować od świtu do zmierzchu przez 7 dni w tygodniu (oczywiście, na miarę tego, na co dana firma może sobie pozwolić). I gdyby, w końcu, zaczęto traktować pracowników poważnie i zaczęto zatrudniać na poważne umowy (pięć lat na wspomnianym już zleceniu to na ogół kpina z drugiego człowieka).
Jako katolicy żałujemy, że w kazaniach tak rzadko słyszy się słowa kierowane do osób zatrudniających innych, by szanowały swoich podwładnych – w końcu to też jest element społecznej nauki Kościoła. Może, gdybyśmy – jako wspólnota – lepiej formowali tych, którzy w przyszłości stają na czele firm i korporacji, to ustawa o wolnych niedzielach nie byłaby konieczna…? Praca u podstaw zawsze przynosi lepsze efekty, niż mechaniczne ograniczanie skutków wcześniejszych zaniedbań.