Obchodzimy dziś Światowy Dzień Wolontariusza. Piękna sprawa. Zaangażowanie w wolontariat daje naprawdę mega dużo – zarówno nam samym, jak i osobom, którym pomagamy. Oboje z Mężem mieliśmy okazję tego doświadczyć – byliśmy wolontariuszami w różnych miejscach, ale najdłuższa i najważniejsza dla nas jest nieodpłatna praca na rzecz innych w harcerstwie. Niezaleznie jednak od tego, w jakiej organizacji działamy, jaki mamy zakres zadań (wolontariatem może być fizyczna praca w schronisku dla zwierzaków, ale także pisanie artykułów dla portalu, który pomaga np. chorym), musimy się także liczyć ze stratą pewnych rzeczy. Zanim więc w ramach adwentowego postanowienia zaangazujesz się w nieodpłatną pracę na czyjąś rzecz, uświadom sobie, że niektóre rzeczy po prostu pożegnasz. Być może raz na zawsze.
Poczucie, że Twoje problemy są najpoważniejsze na świecie.
Bo prawdopodobnie nie są. I nie chodzi tu o podbudowywanie się cudzym nieszczęściem, albo upajanie tym, że „inni mają gorzej”. Absolutnie nie – jeśli mamy poważne troski w życiu, to najpierw powinniśmy sami się ogarnąć, a dopiero potem ruszać do hospicjum czy fundacji. Wolondatiat nie może być ucieczką przed kłopotami. Pomoc innym uświadamia nam jednak, że większość naszych problemów da radę rozwiązać, a nasze życie wcale nie jest do bani.
Nieustanne skupienie na sobie.
Jeśli tylko nie traktujesz wolontariatu narcystycznie, jako okazji do pokazania, jak bardzo jesteś altruisyczny i wyjatkowy, to on na serio może zmienić Twoją perspektywę. Pomagając innym, powoli uwalniamy się od tego krępującego ruchy egoizmu, który sprawia, że jesteśmy napuszeni, a często także przewrażliwieni na swoim punkcie i samotni. Wolontariat naprawdę uczy pokory, a także dystansu do samego siebie.
Nadmiar wolnego czasu.
Człowiek nie został stworzony do obijania się – już w Księdze Rodzaju Bóg każe Adamowi „czynić ziemię sobie poddaną”, czyli pracować. Wielogodzinne scrollowanie fejsa czy wylegiwanie się przed telewizorem nie służy ani naszemu zdrowiu, ani wyglądowi, ani samopoczuciu. Człowiek chronicznie znudzony to po prostu człowiek nieszczęśliwy. Zaangazowanie się w pomoc potrzebującym zdjemie z Ciebie to okropne brzemię.
Nieznajomość siebie.
Moja ukochana poetka Szymborska pisała, że „tyle o sobie wiemy, ile nas sprawdzono”. Wolontariat jest niepowtarzalną okazją do tego, by sprawdzić swoją odpornoć na stres i umiejętnosć organizowania czasu. Angażowanie się w pracę non-profit pozwala też odkryć własne talenty, pasje i możliwości. Kiedy wiemy dużo o sobie, wiemy zwykle również, w którym kierunku w życiu chcemy podążać – a przecież brak odpowiedzi na pytanie „co mam dalej robić ze swoim życiem?” jest w pewnym wieku prawdziwym problemem.
Brak perspektyw zawodowych.
Co mam wpisać w CV, skoro dopiero skończyłem studia i niewiele umiem? Jesli byłes lub jesteś wolontariuszem, prawdopodobnie nie będziesz miał z tym trudności. Wolontariat może być wspanialym „rozbiegiem” przed pracą zawodową, okazją do nabrania doświadczenia oraz… początkiem kariery. Wiele osób jest przecież zatrudnianych w miejscach, w których wcześniej „pracowały za darmo”. Sami mamy wpisane do CV kilka kursów i umiejętności, które zdobyliśmy dzięki ZHP.
A Wy jakie macie doświadczenia w tym temacie? 🙂
Ppp
Na wolontariacie można stracić tylko jedno – CZAS, jeśli robimy coś, czego nie lubimy, a ktoś nas namówił i nie umieliśmy odmówić.
A najlepszą motywacją jest CIEKAWOŚĆ – świetny sposób na naukę nowych rzeczy, a także poznawanie własnych możliwości w zakresach nam znanych, dotychczas – teoretycznie.
Przy okazji: nie istnieje coś takiego, jak nadmiar wolnego czasu. Odpocząć przy “nic nie robieniu” też czasem trzeba.
Pozdrawiam.
katolwica
Pewnie, czasem tak – „nicnierobienie”od czasu do czasu sporo daje, np. pobudza kreatywność. Ale zdarza się, że trwa zbyt długo – i nie służy to wtedy niczemu dobremu.